niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 1

Siemaneczko ^.^
Pierwszy rozdział to takie flaki z olejem, bo nie bardzo wiadomo jak to zacząć, a u mnie zanim rozwinie się akcja to mam już z 5 stron XD
Aśka chciała dużo trupków, to proszę na taki "pozytywny" początek wspomnienia z dzieciństwa XP
Cóż... Tak wiem znowu długaśny mi wyszedł, ale już mam taki styl pisania. ;P Jeśli narzekacie na długi to cieszcie się, że wpadłam na plan, by rozdzielić to na PRZYNAJMNIEJ 4 rozdziały C:

Zapraszam do czytania :3
--------------------------------------------------

       Siedziałam na tylnym siedzeniu i nuciłam, przyglądając się widokowi za oknem samochodu, gdzie rozpościerała się październikowa panorama. Liście w lesie pożółkły, a niektóre przybrały już czerwoną barwę. Krzewy ozdobione były owocami leśnymi. Gdzieś pod dębem siedziała ruda wiewióreczka. Wpychała ona do pyszczka kolejne żołędzie, by później schować je do dziupli na nadchodzące - wielkimi krokami - zimowe chłody. Klucze dzikich gęsi przecinały błękitne niebo, szykując się na długą podróż do ciepłych krajów. Odwróciłam się i spojrzałam na młodą, piękną kobietę. Miała na oko ze trzydzieści parę lat. Ubrana była w żółty płaszczyk, a czarne, duże guziki współgrały z jej kozaczkami. Tego samego koloru był ażurowy szalik, który otulał jej smukłą szyję. Jej długie włosy sięgające tali, były gęste i delikatnie podkręcone lokówką. Kolor tak jak dodatków był kruczoczarny. Na ustach widniał subtelny uśmiechem, podkreślony czerwoną szminką. Kobieta kierowała srebrną hondą po żwirowym podłożu. Las po jednej stronie drogi zniknął, ukazując widok piaszczystej plaży i błękitnej, lekko pomarszczonej tafli wody. Kilka śnieżnobiałych łabędzi, pływało po jeziorze, prezentując swoje wdzięki. W blasku porannego słońca tańcowały kolorowe motyle.
- Mamo! Zabierzesz mnie kiedyś nad to jeziorko? Tam jest tak ślicznie.
- Oczywiście. Sama jak byłam mała to lubiłam tu przyjeżdżać z dziadkami na piknik.
- A obiecasz mi.
- Obiecuje, moje słoneczko.
- Dziękuje mamusiu - na tym rozmowa się zakończyła. Spoglądałam przed siebie wypatrując w oddali celu naszej podróży. Cmentarzu. Jak co niedzielę ojciec wybierał się tam by zapalić znicze na grobie swoich bliskich którzy zginęli w wypadku lotniczym. Niestety ojciec musiał dłużej zostać w delegacji i miał przyjechać dopiero w piątek, dlatego razem z matką wybrałam się dziś na cmentarz. Przyglądając się wysokim sosnom i smukłym brzozą zauważyłam jak szeleszczą pobliskie krzaki. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wyskoczyła z nich sarna... tuż pod nasze koła. Wszystko stało się tak szybko, że nie zauważyłam jak sarna przetoczyła się przez maskę samochodu i tłucąc szybę, znalazła się na siedzeniu pasażera. Zdezorientowane zwierzę wierzgało kopytami na wszystkie strony, a moja rodzicielka próbowała zapanować nad hondą. Niestety jedno z kopnięć zwierzęcia trafiło prosto w rękę, a ta zwijając się z bólu nie zauważyła jak samochód kieruje się prosto w przepaść...
        Lot trwał może kilka sekund, ale dla mnie to trwało kilka godzin. Kiedy samochód spadał, podkurczyłam nogi i chowając głowę pomiędzy nie. Ręce oplotłam na czubku głowy. Samochód z ogromną siłą uderzył przodem o ziemię. Po chwili czułam jak samochód odwraca się na dach, by po chwili wrócić do pozycji wyjściowej. Wokół panowała niczym niezmącona cisza. Zadawałam sobie w głowie tylko jedno pytanie *Czy ja umarłam?...* Próbowałam podnieść głowę, ale czułam, że mam poobijane całe ciało. *Jeśli boli to znak, że jeszcze nie przyszło mi przenieść się na inny świat.* Z takimi myślami otworzyłam oczy. Wnętrze samochodu wyglądało jak po przejściu jakieś trąby powietrznej. Wszystkie szyby były powybijane, a dach mocno wgnieciony. Maska samochodu była zupełnie spłaszczona, a fotele zaciśnięte mocno do siebie. *Gdybym nie podkurczyła nóg pewnie by mi je zgniotło.* Nagle dotarły do mnie straszne myśli.
- Mamo! Mamo odezwij się! - krzycząc to połykałam kolejne łzy. Do moich uszu docierało jedynie brzęczenie owadów i plusk wody. Mimo fizycznego bólu, szybko odpięłam pasy i kucnęłam na sprzęgle. Spojrzałam na nogi kobiety. Kolana były całe we krwi, ale jak przyjrzałam się dokładnie to na kolanach bieliły się kości. Momentalnie zamknęłam oczy, ale widok okaleczonych nóg tak bliskiej mi osoby, przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Wiedziałam, że matka może potrzebować mojej pomocy. Dlatego przezwyciężyłam strach i delikatnie podniosłam głowę matki z kierownicy i oparłam o siedzenie. Widok był tysiąc razy gorszy niż mogłam się spodziewać. Rana nad brwiami obficie krwawiła i odsłaniała mocno popękaną czaszkę. Dodatkowo jej oczy. Nie dość, że były otwarte to jeszcze w jednym z nich tkwił podłużny, kilkunastu centymetrowy odłamek szkła. Nie wiedziałam co zrobić więc przytuliłam się do stygnącego ciała matki. Głowę odwróciłam w stronę siedzenia pasażera i ujrzałam tam nieruszającą się sarnę. Zamknęłam oczy. Nie słyszałam uderzeń serca kobiety, natomiast moje szalało ze strojoną siłą. Na mojej białej spódniczce pojawiały się nowe czerwone plamy, a niegdyś fioletowe włosy pod wpływem krwi przybierały bordowy kolor. Kiedy w końcu oderwałam się od matki, usłyszałam czyjeś kroki na piasku. Odwróciłam się i nie wierzyłam własnym oczom. W stroną samochodu szedł mężczyzna w wieku matki. Ubrany był w czarny strój, a w ręce trzymał pistolet.
- Kim pan jest? I co pan tu robi?
- Kim jestem? Osobą która zakochała się na zabój w twojej matce. Ale ona wybrała kogoś innego. Liczyłem, że jak wyjadę to zapomnę o niej. Ale tak nie było. Przez piętnaście lat tułałem się po świecie szukając odpowiedniej kobiety, ale moje serce już dawno wybrało - mówiąc to uderzył pięścią o karoserię rozbitego samochodu. - Wiedziałem, że tylko przy niej będę szczęśliwy. Wiedziałem, że twój ojciec co niedzielę tędy przejeżdża. Tak. Chciałem go zabić, ale pech chciał, że akurat dzisiaj musiała ona pojechać.
- Nawet jeśli by pan zabił ojca to co zamierzał pan robić dalej?
- Spędzić resztę życia przy jej boku.
- Skąd pewność, że by się zgodziła.
- Kiedy byliśmy jeszcze w gimnazjum byliśmy parą, a w liceum się zaręczyliśmy. Wszystko zmieniło się na studiach. Poznała tam twojego ojca. Casanowa wielki zauroczył jej w głowie. Długo nie mogła między nami wybrać. W końcu padło na niego - z całych sił kopnął w drzwi samochodu. Po czym padł strzał. Mężczyzna zachwiał się i po chwili leżał na piasku, który barwił się na czerwony kolor. Odwróciłam się do kobiety i wyjęłam z jej zakrwawionego płaszczyka komórkę. Włożyłam ją do kieszonki w spódniczce. Próbowałam się wydostać, ale drzwi za nic nie chciały się otworzyć. Jedynym wyjściem pozostały okna. Ostrożnie stawiałam każdy krok, ale odłamki szkła i tak raniły moje dłonie. Kiedy byłam już prawie na ziemi, jedna noga poślizgnęła się o karoserię. Skutkiem czego wylądowałam na usianej szkłem masce samochodu, wbijając w ciało kolejne odłamki. Wstałam klnąc pod nosem na swoją niezdarność i podeszłam do mężczyzny. Leżał twarzą w piasku, dlatego go odwróciłam. Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam na czole dziurę z której krew obficie farbowała piasek na plaży. Był martwy. Miałam wystarczająco widoku trupów, dlatego poszłam na mostek i usiedziałam twarzą do lustra wody. Wyjęłam komórkę mamy i szybko wybrałam numer Barta. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam. Jeden odgłos... drugi... trzeci...
- Halo?
- Bartuś przyjedziesz po mnie? - odpowiedziałam błagalnym tonem powstrzymując się by nie ryczeć.
- A gdzie jesteś Melka?
- Nad jeziorkiem koło cmentarza.
- Co ty tam robisz?
- Jechałam z mamą na cmentarz - mój głos łamał się coraz bardziej.
- To mama nie może Cię zawieść do domu. Wiesz, że jestem u kolegi.
- Ale... ona... był... wypadek... mama... nie... - Nie mogłam skleić słów w logiczną całość, bo mój głos drżał niemiłosiernie. A ja zaczęłam na nowo płakać
- Spokojnie Meluś, będę za jakieś 10 minut. Dzwoniłaś na policję?
- N-Nie... Za-zaraz za-zadzwonię.
- Na pewno dasz radę?
- T-Tak
- 10 minut. Trzymaj się - rzucił w pośpiechu i zakończył rozmowę. Wstukałam 112 i zatwierdziłam. Kiedy usłyszałam głos po drugiej stronie słuchawki, padałam swoje nazwisko i opowiedziałam w skrócie gdzie co się stało oraz podałam dokładne miejsce gdzie leży wrak samochodu. Kobieta zapewniła jak najszybciej wysłać odpowiednie służby i się rozłączyła. Schowałam telefon s powrotem do kieszeni.
        Nie minęło pięć minut jak policja i straż pożarna przyjechała na miejsce wypadku. Słyszałam odgłosy rozmowy, szelest foli, oraz odgłos ciętej blachy. Nie odwróciłam się ani na moment. Siedziałam na pomoście i czekałam. Gdzieś w oddali słyszałam odgłos statera i niedługo później Barta wołającego moje imię. Nie odpowiedziałam. Wielka gula niepozwalana mi wydać choćby najcichszego dźwięku.
Teraz już wyraźniej i bliżej usłyszałam głos Bartka.
- Mela ocknij się, wszystko dobrze - czekaj to głos... Domi?
Cały świat zawirował, a ja po chwili leżałam na podłodze w pokoju akademickim. Domi coś do mnie mówiła, ale ja byłam pogrążona we własnych myślach.
- Mel czy ty mnie słuchasz?
- Wybacz, zamyśliłam się - powiedziałam przepraszająco.
- Pytałam się czy nic ci nie jest.
- Głowę na karku, kończyny całe, krew mi nie leci... Jakoś przeżyję - dokończyłam z uśmiechem na ustach.
- To się cieszę - mimo ciemności w pomieszczeniu udało mi się namierzyć na jej ustach uśmiech. - A tak, to co miałaś za sen?
- Nic takiego. Zwykły koszmar - czułam, że chciała go usłyszeć, ale szybko dodałam - często mam dziwne sny jak jestem w źle klimatyzowanych pomieszczeniach - chyba uwierzyła w moją bajeczkę bo kiwnęła twierdząco głową.
- Która godzina? - zapytałam po chwili.
- 3 w nocy, a co?
- Przejdę się po parku.
- Teraz?! - dziewczyna prawie krzyknęła.
- Cicho bo Pati obudzisz - upomniałam ją. Obie spojrzałyśmy na śpiącą rudowłosą. Nie zbudziła się. - I tak teraz. Elektra do nogi - z ostatnim zdaniem zwróciłam się do psinki. Podeszłam do szafy i szybko wybrałam jakieś pierwsze, lepsze jeansy, czarne conversy, top i duży sweter w paski. Ubrałam się i przerzuciłam przez ramię torebkę w której siedziała sunia. Cichutko wyszłam z pokoju i zamknęłam go na klucz. Zeszłam na pierwsze piętro i skierowałam się do toalety. Naprzeciwko drzwi było niewielkie okno, podeszłam do niego i je otworzyłam. Podpierając się na umywalkach bez większych problemów znalazłam się na parapecie.         Na dworze panował mrok rozświetlany przez parkowe latarnie. Wokoło nie było żywej duszy. Ostrożnie chwyciłam się rynny i powoli opuszczałam się na dół. Ta czynność nie zajęła mi za wiele czasu, więc już po minucie znalazłam się na ziemi. Elektra wyskoczyła z torebki i szła koło mnie w stronę parku. Zamyślona nie zauważyłam jak mineło mi pół godziny, zanim usiadłam na jednej z pobliskich ławek. Wróciłam myślami do snu, a właściwie przykrych wspomnień z przeszłości.
        ...Teraz już wyraźniej i bliżej usłyszałam głos Bartka.
- Meluś, malutka nic Ci nie jest - Bartek pomógł mi wstać, a następnie przytulił mnie do siebie. W jego uścisku poczułam się bezpiecznie. Niestety ból nie pozwolił mi cieszyć się tą chwilą. Syknęłam, a chłopak puścił mnie i spojrzał na mnie ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy. Szybko zlustrował mnie swoimi błękitnymi oczyma, po czym uśmiechnął się smutno. Prócz szkła wbitego głównie w ręce i kolana miałam tylko kilka siniaków, no i opuchnięte od płaczu oczy. Ujął moje zakrwawione dłonie i delikatnie pocałował w czółko.
- Choć, trzeba opatrzyć Twoje rany.
- A możesz mnie zanieść?
- Mogę - mówiąc po jedną rękę przyłożył do wewnętrznej strony kolan, a drugą oparł o moje plecy. Kiedy mnie podniósł, oparłam głowę o jego tors. Tak zaniósł mnie na plażę. Policja akurat badała ślady na drodze i plaży, natomiast strażacy opatrywali sarnę, a następnie wysłali ją jednostką strażacką do weterynarza. Kiedy Bart zjawił się ze mną na plaży, studenci z ochotniczej straży pożarnej rozłożyli matę. Chłopak delikatnie mnie na niej położył, a kilka dziewczyn zajęły się moimi ranami.
        Kiedy skończyły, podszedł do nas policjant. Chciał poznać przebieg wydarzeń, ale ja nie byłam w stanie wypowiedzi ani jednego słowa. Bartuś poprosił funkcjonariusza czy, by nie dało się poczekać z przesłuchaniem do następnego dnia. Zgodził się i pożegnał. Po chwili Chłopak zaproponował byśmy pojechali do domu. Zgodziłam się i oboje udaliśmy do skutera Barta. Usiadłam i zanim założyłam kask, dostałam całusa w czółko. Uśmiechnęłam się promiennie co chłopak odwzajemnił. Wtuliłam się mocno w skórzaną kurtkę Bartka i ruszyliśmy do domu. Przez następny tydzień nie było mnie w szkole. Bart opiekował się mną i w każdej chwili mogłam wypłakać i przytulić się do jego ramienia. Kiedy tylko musiał gdzieś się zjawić wysyłał do mnie Kubę, bym nie czuła się sama. Kuba zawsze wywoływał na mojej twarzy choćby najmniejszy uśmiech. Był osobą po prostu zarażającą optymizmem...
        Tak wspominając nie zauważyłam idącego w moją stronę wysokiego blondyna.
- Co księżniczka robi w środku nocy w parku? - mówiąc to usiadł koło mnie na ławce.
- Na spacerek przewietrzyć się, bo w akademiku śmierdzi mysimi trupkami - oboje się zaśmialiśmy.
- A myślałem, że tylko ja nie znoszę zapachu tego budynku - mówiąc to przekrzywił usta w grymasie.
- A myślałam, że tylko ja wymykam się w nocy z akademika - posłałam mu niewinny uśmiech. A zaraz potem dodałam - Tak właściwie po co tu przyszedłeś?
- Lubię tak czasem w ciszy usiąść, pomyśleć, uspokoić się... No wiesz tak poukładać sobie wszystko w głowie. A ty?
- Dokładnie w tym samym celu. I pomyśleć, że znamy się rok, a nie wiemy o sobie praktycznie nic.
- To co Amelia, może trzeba to nadrobić - przechylił głowę w moją stronę.
- Kamiiil, nie może tylko na pewno - zrobiłam to samo w jego stronę i oboje parschneliśmy śmiechem. - Tak w ogóle to mów mi Mela.
- Dobrze Mleczkuś - uśmiechnął się zadziornie.
- Eeej - przywaliłam Kamilowi pięścią w ramię.
- Masochistka! - odezwał się masując obolałe miejsce.
- I nie zapominaj o tym! - upomniałam chłopaka ze słodyczą w głosie.
- Jesteś słodka.
- Wieeem - powiedziałam z kolejną dawką słodkości, bawiąc się jednocześnie kosmykami swoich niebieskich włosów.
- Przez ciebie całkowicie zapomniałem po co tu przyszedłem.
- Chciałeś pomyśleć w ciszy i w spokoju tak jak ja.
- A racja - po tych słowach chłopak westchnął cicho.
- Kamil... Może chcesz się wygadać... - po chwili chłopak spojrzał na mnie i chwilę się wahał - Wiesz to bardzo pomaga...
- No dobra... Wiesz, bo jest taka jedna sprawa, która nie daje mi spokoju... Co byś zrobiła jakby koleżanki zaciągnęły się do jakieś rzeczy, którą ty nie lubisz robić, ale do tej pory to robiłaś, by nie zniszczyć waszej przyjaźni. - pomyślałam chwile.
- Widzisz nigdy nie należy walczyć o przyjaźń, bo o prawdziwą wcale nie trzeba, a o tą fałszywą nie warto. To po pierwsze. Po drugie. Żyje się tylko raz więc rób to co uważasz za stosowne, bo tylko tak zdobędziesz w życiu szczęście - Kamil spojrzał na mnie swoimi piwnymi oczyma, a ja dodałam. - Działania nie zawsze przynoszą szczęście, ale nie ma szczęścia bez działanie.
- Mela jesteś wielka. Dzięki - chłopak przytulił mnie, a ja odwzajemniłam gest - Nie wiem jak Ci dziękować.
- Nie musisz,.. Chociaż... Jakbyś mnie jeszcze chwilę poprzytulał to bym nie miałabym tego za złe - mówiąc to uśmiechnęłam się niewinnie. Kamil objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, a oparłam głowę o jego tors. Nie powiem ma gościu ładny kaloryfer. Kamil wysyłał szybko SMS-a. I po chwili tulił mnie do siebie również drugim ramieniem. Po kilku minutach komórka chłopaka zaczęła wibrować i po przeczytaniu wiadomości musiał pędzić w stronę uniwerku. Pożegnaliśmy się, a on obdarzył mnie całusem w policzek i zniknął w mroku parku. Siedziałam na ławce jeszcze kilka minut, po których z Elekrą w torbie wróciłam do akademika.
        Stanęłam przed drzwiami pokoju. Cichutko przekręciłam kluczyk i weszłam do mieszkania. Dziewczyny były pogrążone we śnie, dlatego podkradłam się do swojego łóżka. Zdjęłam buty i zrzuciłam z siebie sweter. Usiadłam na moim posłaniu, a na moich kolanach usadowiła się sunia. Głaszcząc psinkę, zerknęłam na zegar. Wskazywał godzinę 4:50. Byłam śpiąca więc postanowiłam się zdrzemnąć jeszcze ze dwie godzinki. Wystarczyło mi oprzeć się o poduszkę i już oddałam się objęciom Morfeusza.

-------------------------------------------

Dziękuje za komentarze i wszystkie słowa pochwał skierowane w moją stronę ^.^ Bo zawsze jak je czytam to mi wielki banan się na ustach pojawia CCCCCCCCCCCCCCCCCCCCCC:
Zapraszam na drugi rozdział który napisze dla was Clara
:3 
Jeszcze dzisiaj dodam opisy postaci, których do tej pory nie było
:3 
Dodałam opisy postaci, których brakowało :3
A i jeszcze małe pytanko!!!
Wystarczająco straszny czy mam bardziej masakrować zwłoki? (Jeśli się jeszcze da oczywiście) XD Wiecie nie jestem dobra w opisach trupów :\ i dość opornie mi to szło :\ więc chciałam poznać waszą opinie na ten temat :)


^.^ Afra ^.^

6 komentarzy:

  1. Ech, myślałam, że będzie trochę więcej zwłok i zabijania, no ale to nie zmienia faktu, że i tak uśmiechałam się, gdy tylko czytałam o krwi, szkle w oku i tego typu rzeczach xD

    Rozdział zadżebisty (jak to mówi moja koleżanka xD) :)
    Jak obiecałaś, było dużo krwi, z czego się bardzo cieszę. Co do pytanka, to możesz jeszcze bardziej zmasakrować zwłoki. Byłoby o wiele fajniej. Im więcej trupków, tym lepiej. "Im nas więcej, tym weselej". Normalnie aż mnie wena dopadła, żeby napisać rozdział trzeci mojego opowiadanka fantasy. Wiadomo, nie zrobię takiej masakry jak ty, ale troszkę może mi się uda xD

    Mela dużo przeżyła i bardzo jej współczuje :c Biedaczka....
    No to chyba tyle. Więcej do powiedzonka nie mam, niestety. Znaczy jeszcze bym pewnie z kilka minut napierdzielała, ale matka każe mi zrobić sobie przerwę na kompie. A więc pozdro i życzę wenki do następnego rozdziałku ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie mam jeszcze zapas trupków do opisania i nie zastanawiam się kogo by jeszcze zabić lub "troszkę" sponiewierać ^.^.^.^.^.^.^.^.^.^

      Tia... Biedaczka... Dużo przeżyła... A wy nic nie wiecie co się działo za czasów jej gimbazy i liceazy... :( Jak się dowiecie to dopiero będzie z niej biedaczka :3

      Usuń
    2. Wzbudziłaś moją ciekawość, kochana xD
      No, to spinaj poślady i pisz dalej. Bardzo niecierpliwie czekam na następnego rozdziałka c:

      Usuń
    3. Hehe to se poczekasz :P Bo następny pisze Clara, a następnie Agata i dopiero potem ja :D i nie obiecuję trupków w moim kolejnym rozdziale :P Muszą sobie trupki zachować na odpowiednią chwilę, a nie tak byle, byle trupki. Ta śmierć też nie była taka przypadkowa ;)

      Usuń
  2. Jak dla mnie, zwłoki i cały wypadek opisane dobrze i nieprzesadnia. Znasz moje zdanie jeśli o to chodzi i więcej krwi i masakry nie potrzeba, chyba że ma to być thiller albo horror. Uważam, że jest lepiej niż w porządku :)
    Reakcja Meli, kiedy po wypadku na most przyszedł Bartek, trochę nieadekwatna. Był fragment, że uśmiechnęła się i ogólnie z takim spokojem opowiadała o tym, że zginęła jej matka, kiedy powinna być załamana. Ale wiem, że takie sytuacje bardzo trudno opisać, są niekomfortowe, więc OK ;)
    Widzę już, że Bartek i Kuba to dobrzy przyjaciele Amelii, opiekują się nią, itp. Pojawił się też Kamil, o którym jak na razie niewiele wiadomo, lecz ma trochę wspólnego z dziewczyną.
    I na koniec rzecz najprzyjemniejsza, bo to duży komplement ;) Mianowicie chodzi i opisy krajobrazu, a także postaci i wszelkie innego rodzaju. Fantastyczne są, takie barwne i ibteresujące, dopracowane maksymalnie, po prostu idealne :D
    Także rozdział świetny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie twierdzę, że śmierć matki jest najstraszniejsza, ale nie wiem co będzie jeszcze w przypadku innych osób. Więc czy będzie mniej czy więcej krwi to nie wiem sama :)
      Cóż śmierć matki nie jest pierwszym tego typu wydarzeniem więc (jakby to dobrze ująć) Mela się trochę przyzwyczaiła, że wszyscy jej bliscy umierają. A uśmiechnęła się, bo wiedziała, że na taką osobą jak Bartek zawsze może liczyć :3 Lovciam Barta :3 Słodki jest :3
      Dodatkowo dziewczyna jest zamknięta w sobie i stara się być twarda nawet jak w jej środku serce pęka.
      Co do chłopaków to powiem tak to nie są "tylko" dobrzy przyjaciele (więcej na razie ode mnie nie wyciągniesz :P) buhahahahaha ^.^ Kamil też nie jest "tylko" ... :P
      Bardzo mnie cieszy, że podobają się moje opisy. Powiem szczerze, że to właśnie je pisze mi się najłatwiej dlatego daję je z reguły na początek, bo nigdy nie wiem jak mam zacząć :3

      Usuń