czwartek, 25 września 2014

Rozdział 8



 Zapraszam na rozdział. Dziś będzie dość romantycznie, zresztą sami się przekonacie :) Mam nadzieje, że się spodoba. Nie przedłużając zapraszam do czytania. :):) 



Szłam właśnie przez park. Czy Są jakieś nowości o jakich mogła bym powiedzieć?  Ahh tak! Melka została przyjęta do zespołu. Nasza mała intryga nie została zwęszona?! Mam nadzieję, że się to nie wyda. No mniejsza z tym nie martwmy się na przyszłość. W kieszeni poczułam wibracje, spojrzałam na wyświetlacz. To Melka, ciekawe co chce.
- Cześć!!!!Mam bardzo ważną sprawę musz..
- Mela spokojnie. Po kolei – ciekawe co jest takie ważne że nie może na mój powrót ze szkoły zaczekać.
- Pamiętasz, że gramy na balu?
- Mela przecież jestem z tobą w zespole wiem wię…
- No tak ale wiesz chyba , że na balu trzeba być przebranym - nosz cholera zapomniałam na śmierć…- i trzeba przyjść z osobą towarzyszącą – dobra teraz to dopiero powiedziała, muszę coś szybko wymyśleć bo już chyba wiem co ona kombinuje.
- Melka. Jeśli chodzi o to  z kim idę to jeszcze tego nie wiem. A strój mniej więcej mam wybrany wezmę coś z pracy.
- Pff. Twoim strojem to się nie martwię. Wywęszyłaś moje czyny. Tak chciałam się dowiedzieć z kim idziesz i czy ktoś cie zaprosił.
- Zaprosiło mnie dużo osób ale wiesz pierwszaki… lub osoby które patrzą tylko na mój tyłek. Jak tak dalej pójdzie nie wiem czy nie Pojdę sama.
- Nie nie!!! Do tego nie można dopuścić. Sama nie pójdziesz.
- Zobaczę Melka. Nie chcę na razie o tym myśleć. Muszę kończyć bo na zajęcia idę widzimy się w domu. Pa.
- No dobra skoro musisz. Wszystko w porządku?
- Tak wszystko jest okej – choć tak naprawdę nie jest – wybacz nie chciałam ci popsuć humoru, będziesz mogła pomóc mi w przygotowaniach. Zaklepuje to dla ciebie.
- Tak?! Świetnie! Już nawet mam wizję. Lekki makijaż mocne usta. Tak to będzie dobre. Jeszcze tylko fryzurę muszę wymyśleć. Hmm…
- To pomyśl nad fryzurą. Znikam bo dzwonek dzwonił. Na razie.
- PA!
Ahh Jak ja ją kocham. Wyczuła jednak moje zniesmaczenie. Nie cieszę się tym balem i ogólnie tą imprezą. Tak jak wspominałam zaprasza mnie każdy myśląc, że mu nie odmówię. Co z tego ze pracuje w klubie. Nie jestem żadną dziwką!!! Czy trudno to tak pojąć? Wszyscy są tacy sami. Adorują, mówią jakie to my piękne nie jesteśmy. Biorą ślub. A co do czego każdy i tak później ląduje w klubie, zdradzając swoje żony. Wiele takich typów poznałam na własnej skórze. Nie ma w moim życiu miejsca dla faceta, chyba nigdy nie będzie. Tego czego się naoglądałam w pracy mi starczy. Nie zniosła bym tego gdyby mój mąż .. Aż brzydzi mnie sama myśl o tym. Dlatego odtrącam od siebie każdego chłopaka.
- O widzę, że panienka się wreście raczyła obudzić?
- Spadaj Kacper. Nie mam dziś ochoty na głupie przepychanki słowne z tobą.
- Ahh. Czemu mnie tak ranisz? Wiesz ile dla mnie znaczysz?
- Tle co pies ci rano na dywan nasika.
- Nie obrażaj Demona. Nie jego wina że nie ma kto z nim wychodzić.
- Bo jego pan w tym czasie lata za jakimiś laskami w parku. Jak rzep do psiego ogona!!!
- Uważaj co mówisz, możesz tych słów żałować!
- Co mi możesz zrobić, to ja pracuje w klubie wiem jak takiego chłoptasia obezwładnić.
- Jakim klubie? – ach za dużo powiedziałam nie powinien wiedzieć myśl, myśl Domi. Mam!!
- W tym co ostatnio graliśmy. Pamiętasz gościa przy ladzie tego co mnie zaczepiał?
-  No tak przywaliłaś mu w .. AAAAaaAAA to tak się chcesz mnie pozbyć? – mówiąc to lekko się do mnie przysunął – Taką wspaniałą osobę jaką jestem? – był znacząco za blisko. Ma takie śliczne oczy. Domi uspokój się o czym ty myślisz!! Weź się w garść. Nie z takimi miałaś już doczynienia. Muszę działać.
- Nie. Żal byłoby stracić takiego przystojniaka jak ty. Kto by mi prawił komplementy co dnia? – powiedziałam to nachylając się lekko w jego stronę.
- Fakt. Ktoś musi mówić takiej diablicy jak ty, że jest piękna. Nie wielu się na to odważyło. Mam rację? – masz i to nie wiesz jaką Kacper. – Kręcą mnie takie dziewczyny jak ty – jego ciepły oddech delikatnie muskał moją szyję. Dawno takiego uczucia nie czułam. Ogarnij się dziewczyno!!!
- Jak byś mógł to się odsuń. Może i jesteś ładny ale na mnie to ty nie działaś idioto – powiedziałam m to patrząc w oczy.
- To dobrze i tak mi się nie podobasz – powiedział z uśmiechem jednocześnie się odsuwając.
- Ty mi również.
Poszłam. Dobrze, że ta durna lekcja się skończyła. Jeszcze chwila i bym z tym idiotą nie wytrzymała. Mniejsza z tym spójrzmy co mam następne. Zajęcia z ogrodnictwa. Mam jeszcze pół godziny. To co pójdę tam wcześniej bo i tak nie mam nic do roboty. Rzuciłam swoje rzeczy pod drzewem nieopodal którego mamy swoje zajęcia. Rozsiadłam się wygodnie na ziemi. Miałam puścić sobie muzykę ale rozprosiły mnie kwiaty. Czy to nie jest dziwne? Są takie piękne. Przejdę się i zobaczę co tam w ogrodzie słychać. Ogród był piękny. Zmienił się od czasu kiedy ostatni raz tu byłam. Lilie dalej są, staw kaczki… Róże moje ukochane kwiaty. One też urosły. Krzak się rozrósł. To co mnie zmartwiło, to to że świeci mocno słońce one  mają sucho ,są one za daleko od części ogrodu która jest nawadniana. Trzeba je podlewać osobno. Zauważyłam pod krzakiem słoik. Wzięłam go . Nabiorę do niego wody.
Lilie wyjątkowo są w tym roku piękne. Woda nabrana , mogę zmierzać w stronę swoich róż. Mało kto by mnie o to posądzał, że na czym kol wiek może mi zależeć a w szczególności na jakimś tak kwiatku? Wie o tym tylko Melka i Pati, że mam jednak tą dobrą stronę. Nie chcę o tym myśleć, złe wspomniania. Róża czeka.
- Masz ,,piękna”, to dla ciebie – powiedziałam łagodnie i podlałam różę.
Wolno nachyliłam się nad największą różą na krzaku. Chciałam ją powąchać uwielbiam ten słodki lecz łagodny zapach jaki ona ma. Gdy już to uczyniłam poczułam się tak błogo jak w dzieciństwie. Wyciągnęłam ponownie rękę w stronę róży tym razem z zamiarem zerwania jej. Nie obrazi się. I tak jutro była by już na ziemi, a tak podaruje ją dziewczyną prezęcie. Na pewno się im spodoba. Delikatnie unikałam palcami ostrych kolców róży. Szukałam miejsca gdzie jest ich najmniej. Znalazłam. Teraz delikatnie muszę ją zerwać. Byłam prawie bliska tego celu , gdy na biodrach poczułam czyjeś ręce. Jak oparzona szybko wyciągnęłam rękę z krzaka róży, raniąc się przy tym niemiłosiernie.
- Ty idioto patrz co narobiłeś!!! – był to Kacper mogłam się tego spodziewać.
- Pokaż – powiedział stanowczo chłopak, nie zważając na słowa jakich użyłam w jego określeniu.
- Zostaw! Ała to boli!!!!
- Chce ci tylko pomóc – nie poznawałam go. Czyżby się mną przejmował?
- Ale mnie to wcale nie bol… Ała!!!
- Właśnie widzę. Pokaż zaraz coś na to zaradzę. Poczekaj tu zachwile wrócę.
Spojrzałam na swoją rękę. Było na niej sporo ran, z których sączyła się krew. Czułam ogromny ból. Mogłam z łatwością stwierdzić, że rany są dość głębokie.
- Daj tą rękę – nie zauważyłam żeby tu szedł, chyba za bardzo przejęłam się moimi ranami na ręce.
- Skąd to wszystko masz?
- Trzeba być przygotowanym na wszystko – powiedział z uśmiechem – a tak na serio chłopacy się często wdają w bójki , nie muszę chyba tłumaczyć.
- Nie nie trzeba. Przepraszam. Nie chciałam tak na ciebie naskoczyć.
- Nie ma za co. Sam bym się pewnie przestraszył jak by mnie ktoś macał – odparł z bananem na ustach.
- Hahahha. Będzie bolało? – znałam odpowiedź ale mam cichą nadzieje że powie inaczej.
- Tak Masz głębokie rany. Zamknij oczy.
Zrobiłam jak kazał. Zrobił to tak szybko, że ledwo zdąrzyłam zamknąć oczy. Ból był ogromny. Może porównywalny do przejechania walcem…
                                                                                                                                    Clara

czwartek, 18 września 2014

Rozdział 7

Siemaneczko ^.^  
moi drodzy czytelnicy :D
Jesteście ciekawi na pewno jak wyglądało przesłuchanie. Więc wasza ciekawość zostanie zaspokojona.
Nie przeciągam i zapraszam do przeczytania, krótkiego wprawdzie, ale mam nadzieję że udanego rozdziału =)
------------------------------------------------------------------

        Siedziałem za kurtyną i przysłuchiwałam się solówek poszczególnych osób. Po każdym występie jurorzy zadawali kilka pytań i prosili o jakiś kontakt. Konkurencja była naprawdę niezła, ale większość to w porównaniu do mnie amatorzy. Nikt poza jakimiś występami na apelu w liceum czy gimnazjum ewentualnie dyplomem za pierwsze miejsce w nic nie znaczącym konkursie, nie mieli nic szczególnego na koncie. Liczba uczestników czekających razem ze mną za kurtyną zmniejszała się z każdym występem. Teraz prócz mnie czekało jeszcze tylko kilka innych osób. Oczywiście płci męskiej.  Postanowiłam zaśpiewać na samym końcu, kiedy wszyscy moi poprzednicy zasiądą już na widowni.
        Po kwadransie zostałam sama, sama ze swoimi myślami.
        Kiedy w domu chłopaków wybierałam ubrania  potrzebne do naszej małej "zemsty", znalazłam starą granatową bluzę Barta. Przywołała ona w mojej głowie wspomnienia z każdego dnia, kiedy to bliskie mi osoby przenosiły się na tamten świat. Mimo, że wszyscy ludzie brali mnie za silną dziewczynę, to tak naprawdę były to tylko pozory. Starałam się być silna, nie płakać udawać, że wszystko jest tak jak dawniej, ale w głębi serca zawsze powstały szerokie rany, która nie chciały przestać krwawić. Nie chciałam niczyich kondolencji, bo to mnie jeszcze bardziej dobijało. Tylko bliskie mi osoby mogły mnie zrozumieć i pocieszyć, a inni ludzie? Oni składając wyrazy współczucia, tylko przypominali mi o śmierciach i mówili "będzie dobrze", "czas leczy rany" i odchodzili. Nie zgadzałam się z tym, czas nie leczy ran. To człowiek z upływem czasu przyzwyczaja się do nieobecności drugiej osoby. Tylko taka zmiana potrzebuje niekiedy dużo czasu i silnej woli, by ją zaakceptować...
        Każdego razu kiedy znalazłam się w jakimś spokojnym miejscu, siadałam wygodnie na sofie czy łóżku. Nie łkałam, nie krzyczałam, nie byłam w stanie robić właściwie nic. Tylko z moich błękitnych ocząt spływały dwa wodospady łez, które zatrzymywały się na ubraniu bliskiej mi osoby. Często płakałam przez wiele godzin po czym wykończona usypiałam w czyiś ramionach. Po pobudzacze zawsze starałam się nie płakać i skupić się na pozytywach. Najbardziej motywującą rzeczą była myśl o Bartku. Był on wspaniałą osobą. Zawsze, był przy mnie, kiedy tego potrzebowałam. Zawsze mnie pocieszał kiedy byłam smutna. Zawsze, kiedy go o coś poprosiłam, mogłam liczyć na jego pomoc... Zawsze... I tak jest z resztą do teraz. Nazwanie go moim najlepszym przyjacielem jest o wiele za mało. On jest jak anioł stróż, który mi pomoże, wesprze i wysłucha. To skarb mieć taką osobę. Ale nie tylko o Bartku mogę tak powiedzieć. Kubę którego również znam właściwie od pieluszki, pomogą mi przy każdej okazji. Szczerze nie wyobrażam sobie, życia bez tej dwójki. Gdyby nie ich obecność nie byłabym tą samą uśmiechniętą, szczęśliwą i optymistyczną osobą jaką jestem dzisiaj. Zakładając, że wo gule bym żyła, w niczym bym nie przypominają dzisiejszej ja. Z milionem kolczyków, kilkoma tatuażami, z fajką w ustach, flaszką w dłoni, działką w kieszeni, stojącą z garstką dziewczyn w jakieś ciemnej uliczne, a wspinając się na dachy budynków, chowałybyśmy sie przed glinami goniącymi nas za kradzieże, demolowanie miasta, czy jazdę po pijaku i raz po raz robiłybyśmy próby w jakiś opuszczonych fabrykach...
        A nie wybaczcie tak już przecież było w moim życiu!...
        Z zamyślenia wyrwały mnie oklaski. Chłopak, który własnie zakończył swój występ, był właśnie wypytywany przez członków zespołu o różne drobiazgi. W końcu przyszła na mnie kolej. Przejęłam pałeczki i zaczęłam grać. Grałam melodię, którą sama wymyśliłam, kiedy jeszcze należałam do girlsband'u. Dźwięki wydobywane z bębnów i talerzy wypełniały całą salę przesłuchaniową. Uderzałam pałeczkami w instrument wywoływało u mnie niekontrolowany uśmiech na twarzy, bo ta czynność przenosiłam mnie do rajskich ogrodów...
        Po kilku minutach  pomieszczeniu zapanowała cisza. Nic, nawet brzęczenie owada nie mąciło tego stanu. Dopiero kaszel jakieś osoby na sali, obudziło wszystkich włącznie z jurorami i sala znowu wypełniona była dźwiękami. Tylko tym razem nie była to perkusja tylko oklaski zebranych tu osób. Domi uśmiechała się do mnie promiennie i puściła oczko. Spojrzałam na chłopaków. Piotrek i Fabian porozumiewawczo kiwnęli do siebie głowami, Maciek zapisywał coś na kartce, a Kacper huśtał się na krześle i kończył żywot papierosa.
- Nie kojarzę tej melodii. Kto ją skomponował? - pierwszy zapytał Kacper.
- Ja - odpowiedziałam wywołując tym samym na sali nie małe zaskoczenie.
- Naprawdę? - dopytywał się Fabian.
- Tak. W prawdzie częściej piszę teksty niż muzykę, ale kiedy byłem - uff prawie bym powiedziała w rodzaju żeńskim - w kapeli pomagałem, także koleżance w komponowaniu muzyki.
- Czyli należałeś już wcześniej do jakieś kapeli. Jak długo w niej grałeś?
- Grałem w zespole prawie 6 lat. Byłem perkusistą i tworzyłem teksty dla wokalistki. Kapela rozpadła się po śmierci jednego członka i mojej przeprowadzce do tego miasta.
- Nieźle, a od jak długa grasz?
- Z przerwami będzie 14 lat.
- Jeszcze jedno pytanko. Jak się nazywasz?
- *Ooł nie pomyślałam o tym. Myśl Mela myśl! Już wiem* - Marco Gotti - spojrzałam na Domi. Ona również, była lekko przestraszona, ale na szczęście podtrawię zachować zimną krew, dzięki czemu się nie wydałam.
- Dziękujemy i prosimy jeszcze o kontakt - mówiąc to Maciek przysunął mi kartkę na której napisałam dziewięć cyferek po czym usiadłam na widowni. Całe szczęście mam w telefonie dwie karty SIM dzięki czemu będę mogła z jednego numeru dzwonić jako Mela, a z drugiego jako Marco... Skończyłam przemyślenia, bo z za kotary wyszedł cały zespół. *Eee kiedy oni tam weszli? Ech nieważne.* Fabian właśnie chwycił mikrofon i zaczął coś tam gadać. *Jejku jak mu ładnie w tej białej koszulce. Czekaj jakie ja mam myśli! Mela skup się na tym co mówi.*
- Więc naszym nowym perkusistą zostaje... - w sali zapanowała cisza. Fabian podał mikrofon Piotrkowi, a ten rozłożył kartkę i powiedział:
- Marco Gotti! - po czym oddał mikrofon Kacprowi.
- Dziękujemy za przybycie. Teraz można się rozejść.
Po tych słowach ludzie zaczęli powoli kierować się ku wyjściu, a ja stałam jak słup soli. Domi podbiegła do mnie, uścisnęła mi dłoń i cicho szepnęła mi na ucho:
- Widzisz mówiłam, że dasz radę! Jesteś najlepsza - mówiąc to puściła mi oczko. Po chwili dołączyła do mnie również reszta kapeli.
- Stary byłeś naprawdę niezły. Widać, że masz talent - pochwalił mnie Fabian.
- Dokładnie! Jednogłośnie wybraliśmy właśnie Ciebie. Ty jako jedyny jesteś już wtajemniczony jeśli chodzi o grę na scenie, a twój występ był niesamowity! A ta melodia którą skomponowałaś to coś nieziemskiego.
- Zgadzam się z Domi. A teraz do konkretów. 31 października jest koncert i teraz musimy się mocno sprężać, by zdążyć na czas przećwiczyć z Tobą wszystkie nasze piosenki - zagadnął Kacper.
- Rozumiem. W takim razie kiedy będą próby?
- W sumie to codziennie wieczorem o 18 w uniwerku. Będziemy grać przynajmniej ze dwie-trzy godziny. A w weekendy to jeszcze koło południa dobrze by było poćwiczyć - kiwnęłam twierdząco głową - tak, a pro po nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Maciek, a to Kacper, Fabian, Dominika i... Ej gdzie wcięło Piotrka? - wszyscy zaczęli się oglądać.
- Tam jest. Gada z jakąś rudą dziewczyną. Jeśli dobrze kojarzę Patrycja - odpowiedział Fabian - wszyscy skierowaliśmy tam głowy.
- Dobra odpowiedz - odpowiedziała Domi jednocześnie puszczając mi oczko. Wiedziałam o co jej chodzi. Wystarczyło tylko na nich spojrzeć i wiadomo było, że coś się święci. Zerknęłam na wyświetlacz komórki, który wskazywał kilka minut po 16.
- To do zobaczenia na próbie. Powiedziałam i zmyłam się by móc w końcu odetchnąć świeżym powietrzem i uspokoić oszalałe serce. *Przyjęli! Przyjęli mnie!!! Zostałam perkusistką!!! Będziemy grali koncerty. A próby? Są codziennie! Czyli codziennie będę grać na perkusji!!! Szkoda, że muszę się przebierać za chłopaka, ale to i tak mała cena! Przecież będę mogła teraz regularnie grać na perkusji!!!* Przy takich myślach nawet nie zauważyłam, jak doszłam pod drzwi pokoju. Rozejrzałam się po korytarzu. Nikogo teraz nie było więc weszłam do mieszkania i na wszelki wypadek zakluczyłam drzwi. Sunia podbiegła do mnie i słodko przekrzywiała mordę. Jej mądre oczka zdawały się pytać "I jak przesłuchanie?". - Elekra udało mi się! - wzniosłam małą wysoko w górę i wykonałam piruet, po czym opadłam na moje łóżko. - Rozumiesz to? Przyjęli mnie wśród tylu kandydatów. Tyle osób czekało na to miejsce, a przytrafiło się to akurat mnie! Dziewczynie przebranej za Włocha...
        Leżałam tak puki mój brzuch nie zaczął domagać się jedzenia. Elekra leżąca akurat na moim brzuchu cichutko warknęła po czym zeskoczyła na łóżko. Usiadłam i uspakajając yorka, spojrzałam na legowisko pupila. Miseczki, które koło niego stały, były niemal puste. Wstałam, by uzupełnić wodę i dosypać karmy. Po czym sama wyjęłam z pudełka z pod łóżka batonik oblany białą czekoladą. Zawsze trzymam w pokoju jakiś mały zapas słodkości na czarną godzinę. Jedząc zastanawiałam się o czym mógł rozmawiać Piotrek z Pati. Moja intuicja podpowiadała mi, że to coś ważnego... Ale co dokładnie? Zastanawiałam się puki w progu nie ukazały się moje przyjaciółki...

^.^ Afra ^.^

czwartek, 11 września 2014

Rozdział 6

Obie dziewczyny weszły na salę przesłuchań. Jedna zasiądzie jako jurorka, a druga, w przebraniu, będzie oceniana… Nie mam pojęcia, ile czasu będę musiała czekać, bo zebrało się dość sporo chętnych. Oczywiście chłopaków. Rozsiadłam się wygodniej na ławce w rogu pomieszczenia i przyglądając się zebranym powróciłam wspomnieniami do tamtej nocy… Kiedy pierwszy raz powiedziałam prawdę o swojej przeszłości… A przynajmniej część.
***
Obudziłam się w środku nocy zlana potem. Znowu miałam koszmar. Spojrzałam na Domi, która leżała obok mnie. Na szczęście się nie obudziła, a to znaczy, że znowu udało mi się nie krzyczeć. Cicho wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Strasznie zaschło mi w gardle, więc udałam się do kuchni, drogą, którą pamiętałam wczoraj. Mam świetną orientację w terenie i szybko zapamiętuję trasy. Kiedy znalazłam się w danym pomieszczeniu, odkręciłam kran i napiłam się zimnej wody. Ochlapałam jeszcze twarz i odetchnęłam głęboko. Wyłączyłam wodę i usiadłam na krześle, chowając twarz w dłonie. Mam już tego dość. Koszmary stają się coraz częstsze, chociaż tak bardzo pragnę zapomnieć. Za każdym razem czuję ten ból i upokorzenie… Przez następne 5 minut uspokoiłam oddech. Powinnam wrócić do łóżka, ale nie jestem śpiąca. Z resztą, nie chce znów przez to przechodzić. Przypomniałam sobie o bibliotece, która znajdowała się na strychu. Może mają tam jakieś ciekawe tytuły? To dobry pomysł na przetrwanie nocy. Znaną mi drogą ruszyłam w stronę biblioteki. Ozdobnymi schodami weszłam na poddasze, próbując zachowywać się jak najciszej. Otworzyłam drzwi i dotarłam do celu swej krótkiej podróży. Ściągnęłam kapcie i usiadłam na miękkim dywanie wdychając zapach książek.
-Witajcie przyjaciele.- szepnęłam cichutko.- Tęskniłam za Wami.- Sięgnęłam ręką do najbliższej mi półki i przejechałam dłonią po grzbietach książek. Ah, jak ja je uwielbiam. Położyłam się i przymknęłam oczy. W mojej głowie wciąż wrzała walka pomiędzy tym co jest, a co nie jest prawdziwe. Jak dobrze, że w końcu udało mi się uciec... Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, ale po raz pierwszy, od bardzo dawna, pozwoliłam jej płynąć po mojej twarzy. A za nią poleciały kolejne. Nawet nie wiem, ile płakałam. Czułam słony smak w ustach, a moje zamglone oczy wpatrywały się w żyrandol, który od spodu wyglądał przepiękne. Przypomniał mi się inny żyrandol, który widziałam w kaplicy św. Kingi w Wieliczce. Ten był równie piękny. Kiedy uznałam, że moje oczy wyczerpały swój zapas łez, podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam twarz dłonią. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie Jacob... Czemu musiał się pojawić?! Teraz, kiedy wszystko zaczyna się układać... Wstałam i podeszłam do okna. Z tego miejsca widziałam mały lasek, jako że byliśmy na obrzeżach miasta. Coś poruszyło się w krzakach, ale wzięłam to za zwierze. Gdybym miała okulary mogłabym się przyjrzeć bliżej... Westchnęłam i odwróciłam się do przyjaciół. Znaczy do książek. Podeszłam do najbliższej półki i przejrzałam szybko tytuły. Zauważyłam tu kilka klasyków, ale w większości to były stare, nieznane nikomu książki. Obeszłam całe pomieszczenie, ale nie znalazłam tu żadnego z swoich ulubionych tytułów. Jak można mieć taką wielką bibliotekę i ani jeden książki związanej z Sherlockiem Holmesem?! Zrezygnowana sięgnęłam po pierwszy lepszy tytuł i otworzyłam na pierwszej stronie. Z środka wypadło czarno-białe zdjęcie. Zdziwiona chwyciłam je i przybliżyłam do twarzy. Zdjęcie przedstawiało uśmiechniętą kobietę, która siedziała na piasku nad morzem. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Przyjrzałam się bliżej jej twarzy. Była bardzo podobna do Melki.
-To moja babcia.- usłyszałam za sobą. Zdumiona podniosłam głowę i ujrzałam Amelię.
-Wybacz. Nie powinnam tak szperać. Przepraszam. Przepraszam.- schowałam zdjęcie do książki, którą odłożyłam na miejsce. Mela przez ten czas nic nie mówiła.
-Czemu nie śpisz?- zapytała, gdy chciałam się ulotnić z pomieszczenia.
-Nie mogłam zasnąć.- skłamałam. Spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-A naprawdę?- dopytywała się. Westchnęłam.
-Miałam koszmar. A później postanowiłam nie kłaść się z powrotem.- wyznałam.
-Ostatnio masz ich coraz więcej.- powiedziała cicho.
-Skąd wiesz?- zapytałam zdumiona. Krzyczę przez sen? Raczej nie, bo wtedy by mnie budziły, prawda?
-Usiądź.- poprosiła i sama usiadła na sofie. Klapnęłam obok niej niespokojna.- Myślisz, że nie widzimy jak się zachowujesz? Widać, że śpisz niespokojnie. Raz nawet krzyczałaś. Co się dzieje?- zapytała ze smutkiem.
-Nie chce o tym mówić.- odparłam, nie patrząc na nią.
-Proszę cię. Chce wiedzieć o tobie cokolwiek. Może będę w stanie ci pomóc.
-Nikt nie może mi pomóc.- przerwałam jej oschle.
-Bo nie dajesz nikomu szansy.- odparła.- Proszę. Choć raz pozwól sobie na tą słabość.
-Nie chcesz tego słuchać.- szepnęłam, wciąż nie patrząc na nią. Mogę to zrobić. Mogę w końcu wyrzucić to z siebie. Mogę w końcu być wolna. Mogę... Nie! Nie, nie, nie, nie, nie. To wszystko pogorszy. Zaczną na mnie patrzeć, jak na jakiegoś stwora. Nigdy nie będzie normalnie, jeśli to zrobię... Zrobiłam głęboki wdech i zacisnęłam usta w cienką linię.
-Patrycja... O co chodzi? Pati, możesz mi powiedzieć. To zostanie między nami.- Milczałam. Po prostu milczałam. Westchnęła zirytowana, ale po chwili odezwała się spokojnym głosem.- Pamiętasz... Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? W pokoju, w akademiku?- kiwnęłam głową na znak zgody.- Ja i Domi wyznałyśmy naszą przeszłość. Choć każda była tragiczna i bolało opowiadanie o tym. Ale nie miałyśmy żadnych tajemnic. Chodziło o to, aby wiedzieć na czym stoimy. A ty wtedy milczałaś. Tak jak teraz. Za każdym razem, gdy ktoś pyta się o twoją przeszłość robisz się nerwowa i niespokojna. Tego samego dnia masz koszmary. A ja... Nie wiem co mam zrobić. Czuję się taka bezradna, bo nie mogę podać ci pomocnej dłoni. A wiesz dlaczego? Bo odrzucasz wszelką pomoc. Nie dajesz sobie pomóc. Dobra. Jak sobie chcesz.- Mela wstała i ruszyła w stronę wyjścia.- Nie dajesz sobie pomóc. To jest twój jedyny problem. Tobie nie da się pomóc. Cokolwiek byśmy nie zrobiły, ty zawsze pozostaniesz tą cichą myszką, która boi się własnego cienia. Powodzenia w życiu, bo na pewno ci się przyda do osiągnięcia czegokolwiek!- Oddychała ciężko i już była jedną nogą na korytarzu, gdy odezwałam się:
-Zostawił mnie.- szepnęłam.
-Co?- zdziwiła się Mela i natychmiast była już przy mnie.- Kto cię zostawił?
-Jakub.- mój głos zaczął drżeć, a ja nie miałam zamiaru nad nim panować.- Zostawił mnie, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Po prostu zniknął z mojego życia. Przez 3 lata nie wiedziałam nawet czy żyje, a teraz przyjeżdża i prosi mnie o wybaczenie?! Za kogo on się uważa?!
-Przykro mi.- odezwała się po chwili ciszy Mela.
-Widzisz? Nie możesz mi pomóc. Bo jedyne, co możesz zrobić to powiedzieć, że ci przykro, chociaż nawet cię to nie dotyczy!
-Pati... Pati... Uspokój się!- przerwała mi ostrym tonem i ściągnęła na ziemię.- To, że nie mogę ci jakoś świetnie pomóc, to nie znaczy, że masz się zamykać.
-Przepraszam...- powiedziałam chowając twarz w dłonie.- Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki... I po prostu nie umiem się przed kimś otworzyć. Wszyscy, którzy byli kiedyś dla mnie ważni odeszli z mojego życia, nawet się nie oglądając. Dlatego tak trudno... Znów pozwolić sobie żyć.- Poczułam jak Mela otacza mnie ramionami, tym razem bez słowa. Dzięki jej za to, bo czuję, że przy kolejnym słowie na pewno bym się rozpadła. Siedziałyśmy w bezruchu przez jakieś kilkanaście minut jak nie więcej. W końcu wyplątałam się z objęć.
-Chyba przydałoby się iść spać.- powiedziałam, uśmiechając się leciutko.
-Tak, masz rację.- odparła Amelia, śmiejąc się od ucha do ucha. W ramię w ramię wyszłyśmy cicho z pokoju i zeszłyśmy po schodach. Na parterze każda poszła w swoją stronę. Najciszej jak umiałam wślizgnęłam się do łóżka i spojrzałam na Domi, uśmiechając się radośnie. Jak dobrze mieć prawdziwe przyjaciółki. Z naciskiem na prawdziwe. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Nie miałam tej nocy już koszmarów.
***
-Pati. Pati!- ktoś machał mi ręką przed oczami. Skupiłam się na teraźniejszości i zobaczyłam przed sobą Piotrka. Uśmiechnęłam się do niego.- Żyjesz?
-Tak, tak. Zamyśliłam się.
-Czemu tu siedzisz? Czekasz na kogoś?- zapytał się chłopak.
-Czekam na dziewczyny.- odpowiedziałam.- Na Domi i Amelię.
-Amelię?- zdziwił się.- Dziwne, nie widziałem jej dzisiaj ani razu. Gdzie jest?- właśnie zdałam sobie sprawę, ale głupstwo palnęłam. Muszę szybko coś wymyślić. Przecież nie może się dowiedzieć, że Mela brała udział w przesłuchaniu.
-Bo... Ona razem ze mną miała czekać na Domi... Ale ten... E, Kamil! Tak, przyszedł Kamil i zabrał ją na spacer. I właśnie dlatego siedzę sama.- Uff. Chyba uwierzył.
-Słuchaj... Bo ja w sumie do ciebie w innej sprawie.- powiedział Piotr, drapiąc się po karku. Usiadłam prosto, ponieważ drapanie po karku to znak, że to coś ważnego.
-O co chodzi?- zapytałam, patrząc na niego uważnie.
-Ten... Bo ja chciałem... Czy ty... Ja i ty...- Westchnął głośno zirytowany na samego siebie.- Czy poszłabyś ze mną na bal halloween'owy?- Patrzyłam na niego zdziwiona. Czy on naprawdę to zrobił? Czy on właśnie...? Nie spodziewałam się. Byłam w takim szoku, że nie byłam w stanie odpowiedzieć.
-Oczywiście, że z tobą pójdzie!- nie wiem skąd wyskoczyła Domi z bananem na ustach.- Teraz chwilowo się zawiesiła, ale jestem pewna, że bardzo się cieszy. Mam rację, Pati?- zapytałam patrząc na mnie. Kiwnęłam lekko głową, nadal nie mogą z siebie nic wydobyć.- A teraz muszę cię przeprosić Piotrze, bo mam do naszej Patrycji ważną sprawę i muszę ci ją porwać. Zresztą, w tej chwili raczej nie na wiele by ci się zdała.- Domi złapała mnie pod rękę i poprowadziła w sobie znanym kierunku. Odwróciłam jeszcze głowę i spojrzałam na chłopaka. Uśmiechał się do mnie najszerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek u niego widziałam. Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę, co się przed chwilą stało. Ja... Idę na bal! I to z Piotrkiem! Na moich ustach pojawił się wielki banan, którego nie umiałam, albo nie chciałam zmniejszyć. Dominika zaprowadziła mnie do naszego pokoju, w którym stał jakiś chłopak.
-Domi. Co to za chłopak i co on robi w naszym pokoju?- zapytałam przyjaciółkę, nie spuszczając nieznajomego z oka.
-Pati! To przecież ja, Mela!- zaśmiała się dziewczyna, odrywając sztuczny zarost.
-Wybacz jej, jest w szoku.- powiedziała Domi.
-Czemu?- zapytała niebiesko-włosa.
-Właśnie Piotrek zaprosił ją na bal! Jako, że ona trochę się zawiesiła, musiałam odpowiedzieć za nią.- krzyknęła uradowana blondynka.
-A jak przesłuchanie?- zapytałam przerywając chwilę radości.
-Przyjęli mnie!- krzyknęła uradowana. Szczęśliwe przytuliłyśmy się wszystkie. To jest naprawdę dobry dzień. Nie wiem, co czeka nas w przyszłości. Ale jednego jestem pewna. Będzie ciekawie.
-----------------
Siemaneczko! :D
Wiele się nie wyjaśniło (o to chodziło xD) i nadal nie wiedziecie co się działo na przesłuchaniu... To dobry rozdział :P
Dobra, teraz o czymś, co interesuje mnie bardziej. Jak tam w szkole? ;]
Minęły już dwa tygodnie od rozpoczęcia, więc na pewno u was coś się działo :D
Czekam na interesujące historie ;3
Slotkasasa

sobota, 6 września 2014

Rozdział 5



                                 …………………………………………………………….
- To co dziewczyny. Gramy coś? - spytała się Mela.
- Wiesz ja chyba spasuje, ale chętnie posłucham was – odpowiedziała dość stanowczo Pati.
- Jak nie chcesz to nie będziemy zmuszały – odpowiedziałam.
- Dobra to ja idę po chłopaków i możemy zaczynać – odpowiedziała Mela i w mignieniu oka zniknęła z pola widzenia.
- Pati wszystko gra? – spytałam trochę zmartwiona.
- Tak wszystko w porządku. Nie przejmuj się – odpowiedziała Pai z lekkim uśmiechem na ustach.
- Powiedzmy , że ci wierzę.
- Chłopaki zaraz będą – powiedziała Mela z uśmiechem na ustach.
- Ok.
- Domi grasz czy ŚPIEWASZ? – zapytała się Mela z nutką ciekawości, oczywiście dość znacząco naciskając na słowo ŚPIEWASZ.
- Mi to obojętne ale jak tak bardzo ci na tym zależy zaśpiewam.
- No to super, wiesz jak lubię słuchać twojego głosu, uspokaja mnie.
- Wiem – odpowiedziałam z bananem na ustach..
- Pati, a ty co? – zapytała się Mela.
- Nic zamyśliłam się.
- Dobra już jesteśmy. Sorry , że tak długo musiałyście czekać, ale musiałem załatwić jeszcze jedną sprawę – odpowiedział Bartek.
- Spoko – odpowiedziałyśmy chórem.
- Słuchajcie, ja gram na perkusji, Domi śpiewa, a wy jak mniemam Bart na elektrycznej, a Kuba klawisze?
- Tak – odpowiedzieli chórem.
- Ciekawi mnie jak twoja koleżaneczka śpiewa – odpowiedział z uśmiechem na twarzy Bartek.
Jeszcze mnie popamięta.
- Haha. Uważaj Bartuś kogo autorytet tu podważasz. Może się okazać, że ona potrafi więcej niż myślisz –  odpowiedziała Mela, cicho się śmiejąc.
- Lepiej jej posłuchaj… - powiedziała Patrycja. – Jeszcze ci coś zrobi.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Patrycja rozluźniła trochę atmosferę, wie że jak się denerwuję nie ma na mnie mocnych. Dobra ja tu sobie w główce pitu, pitu, a akcja się kręci. Zagraliśmy. Melka wymiatała na perkusji jak szalona. Bart wyśmienicie wręcz gra na gitarze elektrycznej, muszę przyznać, że może NAWET gra trochę lepiej ode mnie. Kuba również dobrze gra. Zazdroszczę trochę Meli takich przyjaciół, ja nigdy takich nie miałam. Mama nie pozwalała mi się z nikim kolegować, bo to mnie niby rozpraszało. Samotna łza spłynęła mi po policzku. Przez moje rozkojarzenie pomyliłam słowa. Patrycja popatrzyła się na mnie smutno. Wszystko ucichło. Ja stałam przed mikrofonem i cicho płakałam, sama nie wiem czemu. Czasami każdy ma te gorsze dni, zdarzają się one nawet mnie. Mela i Pati położyły mi ręce na ramieniu. Przytuliły mnie, tego teraz potrzebowała. Szepnęły mi cicho do ucha, że wszystko będzie dobrze. Uśmiechnęłam się. Miały racje przecież mam je. Głupia płacze bez powodu, a może był jakiś powód? Gdy się już ogarnęłam zeszliśmy na dół w ciszy. Ach wszystko popsułam, trzeba to teraz jakoś naprawić. Zaciągnęłam Pati i Melę do kuchni. Rzuciłam pomysł żeby coś upichcić i obejrzeć jakiś film. Dziewczyny spytały czy na pewno, ja cicho odparłam że tak. Zawołaliśmy chłopaków do kuchni. Oczywiście jako marynarz (dzięki Afra!!) rozdzieliłam zadania. Każdy coś robił. Była naprawdę zabawa. Nagle Pati niby przez przypadek rzucała we mnie jajkiem . Źle się to skończyło. Rozpoczęła się wojna!!
 Dziewczyny kontra chłopaki. Jajka, ser i szynka (co ona tu robi?) latały po kuchni. Po skończonej bitwie (wygrana po naszej) każdy poszedł po kolei się umyć. Gdy z piekarnika wyjęliśmy pizze udaliśmy się na kanapę by ją zjeść przy jakimś filmie. Film był ciekawy , opowiadał o jakimś plemieniu. Muszę przyznać, że serio był ciekawy. Nadeszła pora, aby pójść spać. Nie miałyśmy większego wyboru Mela w połowie filmu zasnęła na kanapie z Bartem. Ach normalne to u niej. Musze powiedzieć, że śpiąca królewna z niej. Kuba zaprowadził mnie i Pati do gościnnej sypialni, sam udał się do swojego pokoju. Zasnęłam z myślą czy Mela mogła się zakochać? Gdy rano się obudziłam Pati jeszcze spała. Suszyło mnie w gardlę. Postanowiłam wybrać się do kuchni po coś do picia. Stojąc na korytarzu zastanawiałam się w którą stronę mam iść. Zabłądziła. Czy tu nie mogły by wisieć jakieś kierunkowskazy jak dość do danego miejsca. Ten dom jest ogromny. Ach. Bezsilna usiadłam na podłodze.
- Może ci pomóc? - usłyszałam głoś niedaleko siebie.
- Pomoc się przyda – odparłam.
Podniosłam się do pionu i spojrzałam na mojego wybawiciela. Okazał się być nim Kuba. Zaprowadził mnie do kuchni. Sam poszedł w stronę salonu. Gdy upijałam ostatni łyk wody, wpadł do kuchni, jak szalony z ogromnym bananem na ustach i kamerą w ręce. Powiedział żebym poszła szybko za nim do salonu. To co ujrzałam doprowadziło mnie do płaczu, ze śmiechu. Na kanapie leżała Mela, a koło niej Bart, przytulał ją do siebie. Mela rzucała się na wszystkie strony, gadając bzdety przez sen. Kuba włączył kamerę i zaczął nagrywać. W pewnej chwili doszły do naszych uszu takie słowa.
,,Bartek nie ciągnij mnie za włosy. Ała to boli idioto. Puszczaj. Jestem za młoda by mieć dzieci . Nie!!!”
I w tym momęcie Mela spadła z kanapy.Ja z Kuba wybuchneliśmy śmiechem.
- Co się stało?? – zapytała zaspana Mela.
- Sama zobacz – powiedział Kuba podając jej kamerę.
Teraz siedzieliśmy już przy śniadaniu, dalej śmiejąc się z tego co działo się kilka minut wcześniej. Jak opowiedzieliśmy Patrycji i Bartkowi co się działo zwijali się na ziemi ze śmiechu. Mela udawała obrażoną. Gdy po raz setny kliknęłam na przycisk ODTWÓRZ, Mela zaczęła rzucać poduszkami. Tak rozpętała się bitwa...
                                                    ………………………………
- Ja dalej nie mogę z tego nagrania – odparła Pati.
- Dajcie już spokoj z tym nagraniem, oglądacie je od tygodnia. Ała!!
- Przepraszam. Nie chciałam, jakbyś się nie kręciła to by nie bolało – odparłam.
- Włosy już gotowe jeszcze sztuczny zarost i będziesz gotowa – odparła Pati.
- Myślicie że to się uda?
- Nie dowiemy się jeśli nie spróbujemy. Będzie dobrze.
- No już jesteś gotowa. Wyglądasz jak rasowy 22 latek – powiedziała Patrycja.
- Mam stresa.
- Nie martw się, tez tak miałam przed swoim pierwszym występem z chłopakami, myślałam, że jestem od nich gorsza, a wcale tak nie było. Świetnie grasz na perkusji. Pamiętaj to. Zagraj tak jak zawsze. Z sercem.
-Dziękuję.
- Domi musisz już iść chłopaki wychodzą .
- Okej już idę. Będzie dobrze. Ja to wiem – odparłam cichutko do ucha Meli.
              ………………………………………………………………………………..   
Hejo!! dziękuję za przeczytanie kolejnego rozdziału, mam nadzieję że się podobał. Od razu  z miejsca chciałam bym pogratulować Agnieszce Pass ukończenia tak wspaniałego bloga. Gratuluję i trzymam kciuki za nowy blog, który na pewno będzie tak samo genialny jak ten o historii Nicoli i Lysandra :) Jeszcze raz dziękuje za przeczytanie.

                                                                                                                               Clara