-I nawet kiedy będę saaam, nie zmienię się, to nie mój świat. Przede mną droga, którą jaa, którą jaa, wybrałem saaam.- zasłuchana w "Długość dźwięku samotności" jechałam w doskonale znane mi miejsce. Biblioteka. Miejsce gdzie mogę być sama. Zadziwiające jak ta piosenka idealnie panuje do mojego stanu. Gdy dojechałam pod dwupiętrowy budynek biblioteki z czerwonej cegły, wyłączyłam muzykę. Znalazłam miejsce na parkingu, pod boczną ścianą i wyłączyłam silnik. Rozłożyłam lusterko i przyjrzałam się sobie. Uśmiechnęłam się dodając sobie otuchy. Odpięłam pasy, chwyciłam torebkę w lewą rękę, a w prawą kluczyki. Wysiadłam i zamknęłam drzwi. Usłyszawszy znajome piknięcie, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę głównego wejścia. Weszłam po 5 schodkach i ramieniem otworzyłam stare, ciężkie, dębowe drzwi prowadzące do środka.
-Dzień dobry.- przywitałam się z panią Haliną, bibliotekarką. Była starszą kobietą po 50-tce o bordowych włosach i błękitnych oczach. Siedziała za ogromnym biurkiem na którym leżały stosy książek.
-Dzień dobry Patrycjo.- przywitała mnie kobieta, odrywając wzrok od książki, którą akurat czytała.- Szukasz czegoś konkretnego?- zapytała uprzejmie, wkładając zakładkę między strony.
-Właściwie to... nie. Chciałabym po prostu przez chwilę pobyć sama.- odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
-W takim razie może chciałabyś pomóc starszej kobiecie?- ruchem ręki wskazała na książki zajmujące całą powierzchnię biurka.- Muszę je odłożyć na ich miejsce, ale sama rozumiesz...- powiedziała wskazując na książkę z zakładką.
-Rozumiem.- odparłam z uśmiechem.- To chyba będzie nawet lepsze niż bezczynne siedzenie.
-Dziękuję ci bardzo. Musisz częściej tu wpadać.- zaśmiała się kobieta, a ja po chwili do niej dołączyłam.
-Ostatnio miałam sporo na głowie, ale postaram się to nadrobić.- obeszłam biurko, aby dostać się do wózka ukrytego za nim. Poukładałam na nim książki, które wskazała mi pani Halina. Kiedy już nic więcej nie mogło się na nim zmieścić, ruszyłam w głąb biblioteki. Znałam to miejsce jak własną kieszeń. Kiedy byłam młodsza, ciągle tu przesiadywałam. Zerknęłam na pierwszą książkę. Miała tytuł "Mroczne umysły". Otworzyłam ją na stronie tytułowej i odczytałam numer alejki. 6 czyli fantastyka. Podniosłam głowę i ujrzałam nad sobą dużą czarną czwórkę. Czyli jeszcze dwie alejki. Minęłam kilku studentów, którzy szybko przepisywali coś z książek. Pewnie robili notatki na które mieli cały semestr. Już kilka razy widziałam to w wykonaniu Domi i Meli. Ja, na szczęście, nie miałam tego problemu. Jest. Alejka szósta. Najbardziej oblegana przez mole książkowe. Jednak teraz nikogo w niej nie było. Zerknęłam na nazwisko autora. Bracken. Czyli szukamy literki B. Ułożyłam książkę na miejscu obok jej kontynuacji. Spojrzałam na wciąż wielki stos książek na wózku. Muszę to jakoś uporządkować inaczej zajmie mi to do rana, a przecież jeszcze drugie tyle czeka na mnie przy wejściu. Znalazłam wolny stolik i wyłożyłam na niego wszystkie książki.
-Okeej. Ułożę to alejkami, a najlepiej to jeszcze alfabetycznie. Zaczynajmy więc.- mruczałam do siebie, otwierając książki i układając je na odpowiednie stosy.
-Hej, może ci pomóc?- usłyszałam za sobą, dobrze znany mi głos. Przymknęłam oczy i odwróciłam się.
-Mówiłam przecież, że chce zostać sama, Piotrek. Ale ty najwyraźniej nie wiesz co to oznacza.- podniosłam wzrok i teraz patrzałam prosto w jego twarz.
-Przepraszam, ja po prostu...
-Co? No słucham? Co masz mi do powiedzenia, po tym jak napadłeś na Jakuba?
-Miałem powód.- powiedział, krzyżując ręce na piersi. Zachowywał się jakby nie zrobił nic złego.
-Ciekawe jaki. Bo oprócz chorobliwej zazdrości nic mi nie przychodzi do głowy.- Nie miałam ochoty go słuchać, więc przerwałam mu zanim jeszcze zaczął mówić.- A teraz wybacz mi, ale muszę poukładać książki na półkach. Odezwę się, jeśli będę chciała porozmawiać. Ten moment na pewno nie nastąpi dzisiaj, więc zniknij mi z oczu.
-Patrycjo...- zaczął, ale sam powstrzymał się przed kolejnymi słowami. Przyłożył pięść do ust i tylko patrzył się na mnie.
-Żegnam.- odwróciłam się i poukładałam książki na wózku. Czułam że przez ten czas wpatrywał się we mnie. Odeszłam, nie oglądając się za siebie.
***
Pani Halinka znalazła mnie, zalaną łzami w alejce 13. Encyklopedie. Siedziałam na ziemi, ze spuszczonym wzrokiem obok pustego wózka.
-Wszystkie... książki są... są na swoich miejscach.- powiedziałam przez łzy.
-To nie jest teraz ważne.- odparła kobieta, ze stęknięciem siadając obok mnie.- Co się stało?
-Bo... on przyszedł tutaj.
-Kto?
-Mój...- słowo "chłopak" nie chciało mi przejść przez gardło.
-Twój chłopak?- domyśliła się pani Halina.
-Sama już nie wiem. Chciałam odnowić dawną przyjaźń, ale on jest strasznie zazdrosny. Ostatnio się pobili. Chyba o mnie.- kobieta podała mi chusteczkę z której z chęcią skorzystałam.
-Czyli twój chłopak jest zazdrosny o twojego przyjaciela z przeszłości... Chodzi o Jakuba?- spojrzałam na nią zdziwiona.
-Skąd pani wie?- zapytałam oniemiała patrząc w przenikliwe i pełne mądrości oczy.
-Co jak co, ale przyjaciół nigdy nie miałaś zbyt wielu. W sumie to odwiedził mnie niedawno. Od razu mi się przypomniało jak razem tutaj przychodziliście, siadaliście przy największym stole i czytaliście razem bajki. Byliście jak papużki nierozłączki. Nie przeszkadzało wam, co ludzie o was powiedzą. Z czasem zmieniał się tylko wasz wygląd i to co czytaliście. Mieliście swoje ulubione miejsce i nawet jeśli siedział tam ktoś dużo starszy od was, potrafiliście stać obok nawet godzinę, czekając aż stamtąd pójdzie...- kobieta przerwała na chwilę i spojrzała przed siebie, zamyślona.
-Niech pani mówi dalej, proszę.- powiedziałam, opierając głowę o półkę za mną.
-A co ja mam mówić? Doskonale wiem, że pamiętasz to wszystko. Inaczej byś mu nie wybaczyła.
-Tak. Pewnie tak...
-To co? Może trochę rozweselającej herbaty i trochę herbatników?
-Rozweselającej? Dodaje do niej pani coś specjalnego?- zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Wyłącznie cukier i odrobinę miłości przy jej przygotowaniu. Widzę jednak, że sama wzmianka rozwesela, więc chyba działa.- podniosłam się z podłogi i podreptałam za panią Halinką, pchając przed sobą wózek. Kiedy dotarłyśmy do jej biurka, kobieta poszła na zaplecze przygotować wcześniej wspomnianą herbatę, a ja w tym czasie przeniosłam wszystkie książki z biurka na wózek, robiąc miejsce na postawienie czegokolwiek. Pożyczyłam od pobliskiego stolika krzesło i usiadłam przy biurku, opierając brodę na swojej dłoni. Uwielbiam ten spokój. Przymknęłam lekko oczy i przeniosłam się myślami w przeszłość. Nie minęła minuta, gdy ktoś przerwał mi podróż po moim pałacu umysłów.
-Przepraszam?- odezwał się głos tuż obok mnie. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą wysokiego chłopaka o kręconych, blond włosach i błękitnych oczach. Chyba w moim wieku. Miał na sobie bluzę w czarno-białe paski i naszyjnik z Harry'ego Potter'a. To znaczy ten symbolizujący insygnia śmierci.
-Tak?- odezwałam się wracając wzrokiem do jego oczu. Wyglądał na zakłopotanego.
-Szukam pewnej książki, ale nie mogę jej znaleźć. Czy mogłaby pani mi pomóc?- zapytał kierując wzrok w podłogę. Parsknęłam śmiechem z tytułu jaki mi nadał.
-Naprawdę wyglądam aż tak staro?- zapytałam z szerokim uśmiechem. Chyba zrozumiał swoją pomyłkę, bo zaczął nerwowo zerkać to na mnie, to na podłogę.
-Nie. Nie to chciałem powiedzieć. To znaczy, skoro tu pracujesz, to myślałam. Głupek ze mnie. Przepraszam. jak mogłem tak głupio się pomylić. Naprawdę przepraszam. To nie tak miało zabrzmieć.
-Nic się nie stało.- przerwałam mu, jednocześnie wstając z miejsca.- Może po prostu przejdźmy na ty. Patrycja.- przedstawiłam się i wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
-Szymon.- chyba w końcu udało mi się go trochę uspokoić, bo on także się uśmiechnął. Uścisnął moją dłoń, wpatrując mi się w oczy.
-Więc... O jaką książkę chodzi?- zapytałam, puszczając jego rękę. Podeszłam do biblioteczki z fiszkami i spojrzałam na niego pytająco.
-Mroczne umysły. Niestety, nie pamiętam autora.
-Bracken.- powiedziałam uśmiechając się do niego wyuczonym uśmiechem numer 3.
-Czytałaś to?- spytał przyglądając mi się badawczo.
-Nie. Ale jakąś godzinę temu odkładałam ją na półkę. Chodź za mną.- obeszłam biurko i ruszyliśmy ramię w ramię w stronę alejki numer 6.
-Pracujesz tu?- zapytał, zaglądając do alejki z komiksami.
-Czasem przychodzę pomóc. Lubię to miejsce, ale nie. Nie pracuję tutaj w dosłownym znaczeniu tego słowa.
-Dziwne, ja jestem tu praktycznie codziennie, ale jeszcze cię nie widziałem.
-Kiedyś bywałam tu częściej. Ostatnio brak mi czasu na cokolwiek.- Poprawiłam palcem wskazującym okulary i zatrzymałam się.- Jesteśmy na miejscu.- powiedziałam skręcając. Kiedy ja szukałam odpowiedniej książki, on w tym czasie oparł się o półkę i uważnie śledził moje ruchy.
-Skoro tak często tu bywasz,- zaczęłam, wciąż wypatrując odpowiedniego tytułu- dlaczego potrzebujesz pomocy w szukaniu książki?
-Tak naprawdę to nie potrzebowałem.- odpowiedział spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale zanim otworzyłam usta, on mówił już dalej.- Ale czy jest jakiś lepszy sposób by zagadać do dziewczyny w bibliotece?- odetchnęłam głęboko, chwytając w końcu książki, której szukałam.
-Przykro mi.- rzekłam, patrząc mu prosto w oczy.- Mam już chłopaka.
-Szkoda.- powiedział, jednak nie było tego widać na jego twarzy.
-Jeszcze większa szkoda, że okazałeś się zwykłym podrywaczem. A już myślałam, że będziesz kimś interesującym.- odparłam, wciskając mu w ręce książkę.- Oto i ona.- minęłam go i chciałam wrócić do pani Haliny. Chłopak chwycił mój nadgarstek, nie dając możliwości odejścia.
-Poczekaj chwilę.- poprosił. Odwróciłam się w jego stronę i stanęłam ze skrzyżowanymi rękami.
-Tak?
-Przepraszam, że tak to wyszło. Czy mogę liczyć na drugą szansę? Obiecuję, że nie będę stosował żadnych tandetnych sztuczek.
-Mówiłam ci już że...
-Tak, tak. Masz chłopaka. Ale czy mam szansę zostać twoim bibliotekowym kumplem?
-No nie wiem, nie wiem. Musiałabym się zastanowić.
-Proszę.- chłopak zrobił minę smutnego kotka, przez co sprawił, że znów się zaśmiałam.
-Dobra.
-JEJ!- ucieszył się chłopak, machając rękami.
-Ale pod jednym warunkiem!- pogroziłam mu palcem, jednak wciąż z uśmiechem na ustach.- Jeżeli zawalisz, trzeciej szansy nie będzie.
-Przysięgam, że nie będę zachowywać się jak palant, głupek i debil.- powiedział to uroczystym głosem, układając ręce jak do prawdziwej przysięgi.-Przepraszam?- odezwał się głos tuż obok mnie. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą wysokiego chłopaka o kręconych, blond włosach i błękitnych oczach. Chyba w moim wieku. Miał na sobie bluzę w czarno-białe paski i naszyjnik z Harry'ego Potter'a. To znaczy ten symbolizujący insygnia śmierci.
-Tak?- odezwałam się wracając wzrokiem do jego oczu. Wyglądał na zakłopotanego.
-Szukam pewnej książki, ale nie mogę jej znaleźć. Czy mogłaby pani mi pomóc?- zapytał kierując wzrok w podłogę. Parsknęłam śmiechem z tytułu jaki mi nadał.
-Naprawdę wyglądam aż tak staro?- zapytałam z szerokim uśmiechem. Chyba zrozumiał swoją pomyłkę, bo zaczął nerwowo zerkać to na mnie, to na podłogę.
-Nie. Nie to chciałem powiedzieć. To znaczy, skoro tu pracujesz, to myślałam. Głupek ze mnie. Przepraszam. jak mogłem tak głupio się pomylić. Naprawdę przepraszam. To nie tak miało zabrzmieć.
-Nic się nie stało.- przerwałam mu, jednocześnie wstając z miejsca.- Może po prostu przejdźmy na ty. Patrycja.- przedstawiłam się i wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka.
-Szymon.- chyba w końcu udało mi się go trochę uspokoić, bo on także się uśmiechnął. Uścisnął moją dłoń, wpatrując mi się w oczy.
-Więc... O jaką książkę chodzi?- zapytałam, puszczając jego rękę. Podeszłam do biblioteczki z fiszkami i spojrzałam na niego pytająco.
-Mroczne umysły. Niestety, nie pamiętam autora.
-Bracken.- powiedziałam uśmiechając się do niego wyuczonym uśmiechem numer 3.
-Czytałaś to?- spytał przyglądając mi się badawczo.
-Nie. Ale jakąś godzinę temu odkładałam ją na półkę. Chodź za mną.- obeszłam biurko i ruszyliśmy ramię w ramię w stronę alejki numer 6.
-Pracujesz tu?- zapytał, zaglądając do alejki z komiksami.
-Czasem przychodzę pomóc. Lubię to miejsce, ale nie. Nie pracuję tutaj w dosłownym znaczeniu tego słowa.
-Dziwne, ja jestem tu praktycznie codziennie, ale jeszcze cię nie widziałem.
-Kiedyś bywałam tu częściej. Ostatnio brak mi czasu na cokolwiek.- Poprawiłam palcem wskazującym okulary i zatrzymałam się.- Jesteśmy na miejscu.- powiedziałam skręcając. Kiedy ja szukałam odpowiedniej książki, on w tym czasie oparł się o półkę i uważnie śledził moje ruchy.
-Skoro tak często tu bywasz,- zaczęłam, wciąż wypatrując odpowiedniego tytułu- dlaczego potrzebujesz pomocy w szukaniu książki?
-Tak naprawdę to nie potrzebowałem.- odpowiedział spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale zanim otworzyłam usta, on mówił już dalej.- Ale czy jest jakiś lepszy sposób by zagadać do dziewczyny w bibliotece?- odetchnęłam głęboko, chwytając w końcu książki, której szukałam.
-Przykro mi.- rzekłam, patrząc mu prosto w oczy.- Mam już chłopaka.
-Szkoda.- powiedział, jednak nie było tego widać na jego twarzy.
-Jeszcze większa szkoda, że okazałeś się zwykłym podrywaczem. A już myślałam, że będziesz kimś interesującym.- odparłam, wciskając mu w ręce książkę.- Oto i ona.- minęłam go i chciałam wrócić do pani Haliny. Chłopak chwycił mój nadgarstek, nie dając możliwości odejścia.
-Poczekaj chwilę.- poprosił. Odwróciłam się w jego stronę i stanęłam ze skrzyżowanymi rękami.
-Tak?
-Przepraszam, że tak to wyszło. Czy mogę liczyć na drugą szansę? Obiecuję, że nie będę stosował żadnych tandetnych sztuczek.
-Mówiłam ci już że...
-Tak, tak. Masz chłopaka. Ale czy mam szansę zostać twoim bibliotekowym kumplem?
-No nie wiem, nie wiem. Musiałabym się zastanowić.
-Proszę.- chłopak zrobił minę smutnego kotka, przez co sprawił, że znów się zaśmiałam.
-Dobra.
-JEJ!- ucieszył się chłopak, machając rękami.
-Ale pod jednym warunkiem!- pogroziłam mu palcem, jednak wciąż z uśmiechem na ustach.- Jeżeli zawalisz, trzeciej szansy nie będzie.
-A teraz wracajmy, bo zaraz herbatka mi przez ciebie wystygnie... kumplu.
***
Po kolejnej godzinie spędzonej na pogaduchach z panią Halinką i Szymonem, w końcu udało mi się wydostać. Okazało się, że nie kłamał mówiąc, że bywa tu bardzo często, bo świetnie znali się ze starszą kobietą. Teraz znów siedziałam w swoim samochodzie z fantastycznym humorem. Wiedziałam, że biblioteka to będzie świetny pomysł. Wrzuciłam pierwszy bieg i wyjechałam z parkingu, włączając się do ruchu. Pokręciłam przy radiu, ustawiając konkretną stację. W samochodzie rozniósł się wspaniały głos Igora z Lemona śpiewający Scarlett.
-Scarlett, mało mam, przez ciebie oddechu, mało mam, Scarlett...- mój występ dla siebie samej przerwał dzwonek telefonu. Ściszyłam radio i odebrałam telefon.
-Halo?
-Patrycja? Możemy się spotkać?
-Jakub?
-Tak. to pilne. Znajdziesz dla mnie 5 minut? To bardzo ważne.
-Gdzie jesteś?
-W galerii handlowej, w części z restauracjami.
-Jestem w samochodzie, więc zaraz będę. Co się takiego stało?
-Musisz kogoś w końcu poznać. Resztę powiem ci, kiedy przyjedziesz. Tylko pośpiesz się, póki wciąż tu jest.- odłożył słuchawkę, nie dając mi szans na odpowiedź. Odłożyłam telefon i zmieniłam pas. Zobaczymy, co jest takiego ważnego. A raczej kto.
-------------------------
Hej dziewczyny!
Na początku przepraszam, że tak długo nie było rozdziału (doskonale wiem, że to tylko moja wina), ale wiecie jak to jest. Koniec roku i trzeba popoprawiać oceny. Duża część przedmiotów odchodzi mi w tym roku i chcę mieć jak najwyższe oceny z tych przedmiotów. Albo chociaż mieć 4.0 na koniec pierwszej klasy xd
Mam nadzieję, że Szymon wam się spodoba. Mam pewien pomysł na tą postać, ale to dopiero w przyszłości. Jestem ciekawa, co wy o nim sądzicie.
Wakacje= więcej czasu na pisanie.
Na koniec dodam jeszcze, że w końcu znów wzięłam się za brunetkę, jestem już nawet tak w połowie rozdziału, ale uznałam ten blog za priorytet, dlatego tutaj rozdział pojawił się jako pierwszy. Także oczekujcie, że w niedalekiej przyszłości (czyt. przynajmniej miesiąc xd) pojawi się rozdział.
Z powodu nawału pracy nie miałam czasu, aby czytać waszych opowiadań, ale nadrobię to już w piątek, albo jutro na informatyce xD
Dziękuję za przeczytanie, zostawcie komentarz i do następnego!
Slotkasasa
Slotkasasa