środa, 28 stycznia 2015

Rozdział 16

        Ziewając podniosłam się na łóżku do pozycji siedzącej. Niezadowolona z tak wczesnej pobudki udałam się do łazienki. Spojrzałam na lustro i widząc tam moje odbicie. Westchnęłam i wyjęłam koszyczek z kosmetykami. Wyglądałam niemal jak zombie, albo gorzej. Resztki wczorajszego makijażu i wory pod oczami nie prezentowały się najlepiej. W dodatku skóra zamiast być blada, zdawała się być szaroniebieska. W sumie to trochę jak wampiry, tylko kłów jeszcze nie mam. Zabrałam arbuzowy żel do mycia ciała oraz mój ukochany szampon kokosowy i ruszyłam pod prysznic. 
        Umyta wyczyszczana i dzięki kosmetyką wyglądająca jak człowiek, wróciłam do pokoju. Miałam jeszcze dobrą godzinę, zanim zaczną się zajęcia. Pierwszy raz wstałam tak wcześnie. To normalnie jakiś sukces. Będę musiała zapisać to wydarzenie w kalendarzu. Nie mając nic ciekawego do roboty wyczyściłam posłanie Elektry z sierści i w sumie pól pokoju również. Dawno tego nie robiłam, ale psinka za dużo włosków nie gubi. A jak już o niej mowa to gdzie ona się podziała? Nie siedziała w legowisku, ani na łóżku, ani nie przytula się do miśka. Parapet z którego lubi podziwiać park tak samo jak ja również był pusty. Po chwili mój kochany yorek wrócił z łazienki. Może to wydaję się niemożliwe, ale udało się nauczyć Elektrę załatwiania się w ubikacji. Zajęło to dość duuużo czasu i było wiele wpadek np. jak ją oduczyć załatwiając się nie piła wody z ubikacji, bo wtedy cóż... Nie muszę wyjaśniać  co było wokół muszli. Na szczęście nikt w te 'kwiatek' nie wpadł. Nawet czasem zapamięta spłukać za co dostaje nagrodę. 
        Dźwięk budzika zaciągnął mnie na ziemie. Patrycja wyłączyła wrzeszczące urządzenie i zaspanym wzrokiem założyła okulary, jednocześnie siadając na posłaniu. 
- Dzieńdoberek Pati - zwróciłam się do rudowłosej. Ta natomiast na moje słowa szybko otrzeźwiała i spoglądając na mnie z wielkimi oczyma, zapytała.
- Mela jesteś chora czy jak?
- Co? Nie. Czemu tak sądz?.. - zanim skończyłam zrozumiałam co miała na myśli przyjaciółka. Zachichotałam w miarę jak najciszej, by nie przerywać snu Dominice i odpowiedziałam - Czasem zdarza mi się nie odgrywać roli Śpiącej Królewny.
        Suczka wskoczyła na łóżko dziewczyny i liznęła ją kilka razy o twarzy. Rudowłosa pogłaskała zwierzaczka za uszkiem, a następnie udała się do łazienki. Ja podeszłam do szafy i ubrałam na się w biały top z wieżą Eiffla i czarną spódniczkę w niebieskie kokardki oraz rajstopy.
        Dźwięk budzika rozległ się po pokoju. Dominika wysunęła rękę spod pierzyny i wyłączyła wnerwiające urządzenie, po czym szczelnie zakryła się kołdrą. Moja malutka wskoczyła do łóżka koleżanki i próbowała się do niej przytulić. Przyglądając się temu uśmiechnęłam się. Włożyłam na nogi niebieskie szpilki i usiadłam na brzegu łóżka śpiącej przyjaciółki. Nie chciałam jej budzić, bo ledwo wróciła ze szpitala, a dzisiaj trzeba się udać na wykłady. Ale przynajmniej Domi szybko wróciła do zdrowia i gdy wczoraj wracałyśmy do akademika zdawało się, że nic się nie stało. Że wszystko jest tak jak dawniej, a wypadek był tylko filmem.
Delikatnie odkryłam kołdrę. Ukazała mi się rozczochrana fryzura opadająca na twarz i Elektrę która przyłączyła się do drzemki. Obie tak słodko wyglądały, że najchętniej nie burzyła tej beztroskich chwili. Ale wykład nie poczeka, więc z ciężkim sercem zaczęłam budzić dziewczynę.
- Dominiczko! Dominiczko pobudka! - mówiłam szturchając ją po ramieniu. - Pora wstawać śpioszku.
Domi otworzyła jedno oko, ale blask słońca sprawił, że zaraz je zamknęła. Podnosząc się do pozycji siedzącej zaczęła przecierać zaspane oczy.
- Dobry! Jak się spało? - zapytałam radośnie domyślając się reakcji Domi. Nie pomyliłam się. Spoglądała na mnie jakby zobaczyła ducha i dopiero po dłuższej chwili odezwała się.
- Amelia? - nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Mina była bezcenna. Chyba zacznę częściej wstawać przed dziewczynami. Domi spojrzała na mnie niepewnie i przyłożyła dłoń do czoła. Kiedy już ją cofnęła zapytała. 
- Czy ja się tak późno obudziłam, że jest już południe i nawet ty już nie śpisz?
- Nie, spokojnie zdążysz jeszcze na wykłady. Po prostu wstałam dziś wcześniej niż zwykle i nawet nie wiem czemu - wzruszyłam ramionami. - A skoro już wstałam, po pomyślałam, że was odprowadzę. 
Domi potaknęła i widząc zwalniającą się łazienkę udała się w tym kierunku. Sama zaczęłam pakować się na zajęcia. Nie zajęło mi to wiele czasu, więc usiadłam na parapecie przyglądając się jesiennej aurze. Bardzo lubiłam przyglądać się przyrodzie. Nie ważne czy był dzień czy noc, upalne lato czy sroga zima. W przyrodzie zawsze jest coś niezwykłego co można popodziwiać. Nawet katastrofy naturalne mają w sobie to dzikie piękno, które jest prawie nie zauważalne. Każdy tylko widzi zniszczenie, ale by coś stworzyć, czasem trzeba coś wymazać. Bo jeśli ciągle będziemy patrzeć w to co było kiedyś i zniknęło, nigdy nie uda nam się spojrzeć w przyszłość i stworzyć na jego miejscu czegoś oszałamiającego. 
- Mela idziesz? My już jesteśmy gotowe - rzekła Pati. Odwróciłam się do dziewczyn i zabierając torbę ruszyłam w stronę drzwi.
- To idziemy! - rzekłam ale obie spojrzały na mnie niepewnie. - No co? - zapytałam "bardzo" inteligentnie.
- Nie żebym kwestionowała Twój strój, ale może byś ubrała kurkę czy coś. Mamy już listopad i nie ma już 30 stopni na dworze. - Domi miała rację. Uderzyłam się w czoło i podbiegłam do szafy wyciągając ciepły, pasiasty, szary sweter z kapturem. Dziewczyny chichotały między sobą. Kiedy byłam już ubrana Pati rzekła:
- Oj Mela. Nie byłabyś sobą gdybyś nie była takim niespokojnym, zapominalskim duszkiem.
- A wy nie miałybyście tyle powodów do śmiechu beze mnie - odpowiedziałam. Na to wszystkie zaśmiałyśmy się głośno, po czym wyszłyśmy z akademika. Całą drogę przegadałyśmy nawet nie wiem specjalnie o czym. W każdym razie, kiedy doszłyśmy do uczelni, spotkałyśmy Kamila rozmawiającego z jakimś młodszym na oko osiemnastolatkiem. Po krótkiej wymianie zdań przyjaciółki musiały udać się na ćwiczenia. Pożegnały się, a ja zostałam, by lepiej poznać Stasia - młodszego brata Kamila.
- To mówisz, że w której jesteś klasie?
- Pierwsza klasa technikum. Niedawno skończyłem szesnaście lat.
- Wyglądasz na więcej myślałam, że masz przynajmniej osiemnaście.
- Nie ty pierwsza to mówisz. Natomiast ty wyglądasz jakbyś nie wyszła jeszcze z gimnazjum. Ha ha - powiedział Staś na co dostał kuksańca od brata. Zaśmiałam się.
- Wiesz Melka, my idziemy na mecz koszykówki chcesz iść z nami? - zapytał zręcznie zmieniając temat.
- Czemu nie. I tak nie mam teraz zajęć.
- Świetnie. To chodźmy - rzek Staś i w stronę hali sportowej. Po drodze zobaczyłam kapelę dyskutującą w parku. Kiedy przechodziliśmy zamilkli, a Fabian spoglądał na mnie ukradkiem. Niewzruszona szłam dalej rozmawiając z braćmi. Staś był niemal kopią swojego brata. Oboje zabawni i weseli oraz z zamiłowania koszykarze. Czułam się w ich towarzystwie swobodnie jakbym znała ich od pieluszki. 
        Dotarcie na miejsce nie zajęło nam wiele czasu. Staś zniknął w grupie swoich kolegów z drużyny, a ja z Kamilem zajęliśmy miejsca na trybunach. Po przy nudnawej przemowie - tak, wyłączyłam się i nie pamiętam co tam gadał - dwie drużyny wbiegły na boisko i zegar zaczął odliczać 15 minutową rozgrzewkę. Z przejęciem przyglądałam się zawodnikiem. Wraz z blondynem wymienialiśmy uwagi dotyczące gry. Często śmialiśmy się, a przy zdobytym przez naszą drużynę kosza, włączaliśmy się z ożywieniem w "meksykańską fale" i nadwyrężaliśmy gardła jak opętani.
        Kiedy zakończyła się pierwsza połowa, postanowiłam przepytać Kamila o kilku nurtujących mnie sprawach.
- Kamil, nie uważasz, że chłopaki z kapeli stali się ostatnio trochę.. dziwni?
- Tak trochę. Fabian powiedział kiedyś, że ich perkusista jest podejrzany. Nie wiem o co chodziło, bo jak próbowałem się dowiedzieć czegoś więcej, to nie chciał mówić, więc nie naciskałem - kiedy to usłyszałam zrobiło mi się tak jakoś słabo i myślałam, że zaraz zemdleje. - A... Mela? Melka wszystko dobrze? - zapytał chwytając mnie za ramiona.
- T-tak. Ja... Muszę się przewietrzyć - po tych słowach chwyciłam chłopaka za nadgarstek i ruszyłam z nim na parking. Oparłam się o rosnące przy płocie klonie i łapałam oddech. Kamil cały czas stał przede mną, trzymając mnie za ręce i cierpliwie czekając. Po kilku minutach, gdy już się doprowadziłam do ładu i składu zostawiłam drzewo i zwracając się do chłopaka, rzekłam. - Już mi lepiej możemy wracać na mecz.
- Nie możemy póki nie wyjaśnisz mi dlaczego tak nagle wybiegłaś.
- Problemy zdrowotne - skłamałam licząc, że połknie haczyk.
- Nie prawda. Widziałem to w Twoich oczach - powiedział przybliżając się do mnie i ręką trzymając mój podbródek bym spoglądała w jego oczy. - Oczy nie potrafią kłamać.
- Echm... Dobrze powiem, ale jest jeden warunek.
- Jaki? - zapytał szybko.
- Nikt nie może wiedzieć. W szczególności nikt z kapeli. 
- Niby czemu szczególnie oni? - szczerze się zdziwił, a jego brew pofrunęła wysoko. Nawet słodko to wyglądało. Czekaj co ja gadam. 
- Obiecaj, że nic nikomu nie wygadasz - rozkazałam.
- Obiecuje - już chciałam coś powiedzieć, ale miałam wrażenie, że ktoś jest w pobliżu i obserwuje mnie. Pewnie zbzikowałam, ale dla pewności ruszyłam w stronę placu zabaw. Wystarczyło przejść przez pasy na drugą stronę jezdni i było się na miejscu. Usiedliśmy na ławce na przeciwko rozbrykanych maluchów, bawiących się w piaskownicy. Wzięłam głęboki oddech i... opowiedziałam cały plan o włączeniu mnie do kapeli. Chłopak z początku zaskoczony wszystkim, przy ostatnim zdaniu nie wytrzymał i wybuchł śmiechem.
- Genialny ten plan. Chciałbym zobaczyć ich miny jak się to wszystko wyda - mówił co chwilę robiąc przerwę na śmiech.
- Też tak uważam. Tylko błagam nikt się nie może o tym dowiedzieć. Wywalą mnie z kapeli.
- Spokojnie buzia na kłódkę, ale powiedz jak długo chcesz to ciągnąć? Kiedyś się dowiedzą.
- Na razie jestem "ta nowa" oj przepraszam "ten nowy". Czekam, aż się do Marco przekonają i jak będzie odpowiednia chwila to im powiem. Nie wiem jak długo będę ten cały cyrk odgrywać.
- Masz na to kilka miesięcy.
- Dlaczego?
- A chcesz w bluzie i z brodą siedzieć przy trzydziestu-paru stopniach na plaży?
- Oj to rzeczywiście nieciekawa perspektywa. W dodatku jak będę im Ciągle odmawiać, to jak ja się z nimi za kumpluje - rzekłam smutno i spuściłam głowę. - W dodatku nie jeden raz musiałam odmówić spotkań. A jeśli się domyślą?
- Oj Mleczkuś nie smuć się. Będę Twoim szpiegiem i spróbuję wyniuchać co i jak? Dobrze?
- Naprawdę, zrobisz to dla mnie? - zapytałam z ożywieniem. Kamil uśmiechnął się wesoło.
- Wszystko dla Mleczusi, a i zapomniałbym - powiedział szperając w kieszeni spodni. - Zgubiłaś coś - podał mi pierścionek z czarnym wężem. "Serpente Nero"- przeszły mi przez myśl wszystkie wydarzenia związane z tą nazwą. "Oliwia-15.IX.2006" widniał napis na wewnętrznej części pozłacanego pierścienia. Z zaszklonymi oczyma i uśmiechem na ustach rzuciłam się na blondyna i przytuliłam go z całej siły. Cieszyłam się, że z odzyskania pamiątkę po malutkiej Oliwce. Nawet jak wraz z nią w pamięci pojawiała się reszta egoistek, których nienawidziłam, za to co zrobiły i w co mnie wpakowały. Nawet cieszy mnie fakt, że zabiły się. Mniej szmat na tym świecie zostanie...
- Dziękuje, powinnam przyłożyć Ci mocno za tą "Mleczusie", ale w tych okolicznościach wybaczę.
        Przez dłuższą chwile spoglądaliśmy na siebie w milczeniu. Po chwili chłopak przybliżył się do mnie i z zamkniętymi oczyma zbliżał swoje wargi do moich. Ogarnął mnie strach i szybko odwróciłam się i udając, że nic się nie stało powiedziałam:
- Rozpoczęła się już druga połowa meczu. Chodźmy musimy pokibicować Twojemu braciszkowi - chłopak nic nie odpowiedział i w niezręcznym milczeniu ruszyliśmy w stronę hali sportowej. Wchodząc odezwała się moja komórka. Widząc że dzwoni do mnie Pati odebrałam. 
- Hej Pa..- nie dokończyłam, bo rozmówczyni przerwała mi mówiąc szybko.
- Gdzie jesteś? W sumie nie ważne. Przychodź szybko do szpitala.
- Co się stało?
- Domi...

-------------------------------
Nasza kochana Dominiczka wyszła ze szpitala to teraz dla odmiany... ląduje w szpitalu xD Życie jest piękne xD Haha. Przyznam się szczerze, że wyszłam trochę z prawy xd Nie wiem jak wam, ale mnie się osobiście nie podoba xd Jeśli ktoś zauważył to naszła mała zmiana kolejności, więc powiadam, że kolejny rozdział należy do Slotkasasa :D